Dzisiejszy dzień ma być równie płodny w miejsca warte naszych odwiedzin. Toteż po smacznym śniadaniu niezwłocznie ruszamy w drogę. Mijamy Fort Augustus ze znanym Clansmen Centre, muzeum poświęconym budowie Kanalu Kaledońskiego. Zza samochodowej szyby widzimy serię śluz, będących częścią owego kanału.
Po niedługim czasie docieramy do Drumnadrochit. To bardzo popularne miasteczko. Rzeszę turystów przyciągają tu zwłaszcza wszechobecna historia, świat legend, fantastyki i ludzkiej rozbujałej wyobraźni. Na obrzeżach miasta podziwiamy jeden z dwóch magnesów doń turystów wabiących, mianowicie ruiny słynnego zamku Urquhart Castle. Jest on nieodłącznie związany i z drugim. Usytuowany jest bowiem na brzegu słynnego jeziora Loch Ness, a nazwa ta każdemu z czytających zapewne wiele mówi. Legenda mówi, że miejscowy potwór - Nessie bardzo sobie upodobał okołozamkowe okolice. Jakoś nie było nam dane się o tym przekonać. Urquhart Castle zbudowany został w początkach XIII wieku, choć dostarczono dowodów wcześniejszego osadnictwa w tym miejscu przez wojowniczych Piktów. By nie dostał się w ręce Jakobitów, właściciele zniszczyli go w 1692 roku. W taki stanie, dosyć znacznie zrujnowanym, kusi oko turystów i fanatyków obu legend (zamkowej i potwora) do dzisiaj.
Będąc przy nadziei ujrzenia Nessie, uznaliśmy, że być może łatwiejszym będzie jego dostrzeżenie penetrując Loch Ness od strony wody. Stąd też wybraliśmy się na pokładzie “Nessie Hunter” na jego poszukiwania. Loch Ness jest największym objętościowo i jednym z najgłębszych słodkowodnych zbiorników w całej Wielkiej Brytanii. Kapitan naszego statku George Edwards jest podobno odkrywcą największej głębi w jeziorze (około 240 m), a równocześnie człowiekiem niezłomnie wierzącym w istnienie potwora. Niesawowitych wrażeń dostarcza widok ruin zamku od strony tafli jeziora. To jedyne czym możemy się delektować w czasie rejsu. Potwora spatrzyć dane nam nie było i to nawet przy pomocy najnowszych sonarów, GPS – ów i innych “technicznych tropicieli” zjawy. Być może jest to przywilej wyłącznie ludzi stanu duchownego, wszak pierwszym któremu potwór się ukazał był podobno sam Święty Kolumban. Zakonnikowi udało się nawet udobruchać potwora na tyle, iż w dalszym stanie mógł prowadzić ewangelizację na tych ziemiach.