Spacer, który wydawać miał się niedalekim, okazał się najdłuższą pieszą mordęgą, jaką przyszło nam odbyć w trakcie tygodniowych wycieczek po Malcie. Teraz, gdy patrzę w google map widzę, że to odległość ponad 10 km. My tymczasem poszliśmy nieznanymi drogami, w dodatku moje zdolności terenoznawcze nawaliły, wskutek czego na pewien czas straciliśmy drogę. Ale gdyby nie to, nie natrafilibysmy na sadzik z brzoskwiniami, gdzie dostarczyliśmy naszym znużonym trudami marszu organizmom niezbędnych witamin. Ostatecznie przed szóstą trafiliśmy w miejsce docelowe, ku osłonietym smiesznymi plandekami ruinom megalitycznych świątyń Hagar Qim i sąsiedniej Mnajdra. Ta druga, pochodząca z mniej więcej 3700 roku p.n.e to jedna z najstarszych prehistorycznych świątyń Europy. Zresztą wszystkie maltańskie świątynie zwykło się uważać za najwcześniejsze wolnostojace kamienne budowle świata.
Niestety z racji, że dotarliśmy w okolice świątyń na chwilę przed ich zamknięciem, nie było nam danym wstąpić w ich podwoje. Kolejną niezbyt budującą informacją, było spostrzeżenie, że ostatni autobus spod świątyń odjechał dwie godziny temu. Nie w smak było nam kontynuowanie marszu z powrotem, zwłaszcza że znużenie dawało o sobie znać. Ostatecznie dzięki wskazówkom jednego z światynnych strażników, poszliśmy do oddalonego o 15 minut marszu Qrendi, skąd jeszcze odjeżdzały autobusy do Valetty. Do naszej noclegowni w Qawrze dotarlismy zdecydowanie wymęczeni naszymi terenowymi przechadzkami po południowych rubieżach Malty. Przynajmniej zalegające na dnie plecaków brzoskwinie osłodziły nieco trudy dzisiejszego dnia. Czerowniutkie owoce przypominały trochę nasze twarze, które wystawione na działanie promieni słonecznych podrumieniły się podobnie jak smakowite owoce.