Na niedzielę zostawiliśmy sobie Valettę,"miejsce zbudowane przez dżentelmenów dla dżentelmenów". Przynajmniej w niedzielę będzie mi danym próbować podnosić swoje ego chełpiąc się tym zaszczytnym określeniem.
Valetta była odpowiedzią na zagrożenie ze strony Turcji, którego ekskalacją był chyba najbardziej krwawy i chwalebny okres w historii wyspy, określany jako Wielkie Oblężenie (1865 r.). Po odparciu islamskiego naporu na wyspę, Malta spływajaca rzekami krwi, stanęła przed koniecznością wzmocnienia i przebudowania systemu umocnień obronnych, by ponownie nie dać sposobności tureckiej nawałnicy przetoczyć się po maltańskiej ziemi. W efekcie podjęte kroki doprowaadziły do zbudowania jednego z najlepiej ufortyfikowanych miast obronnych świata. Na cześć wielkiego obrońcy wyspy Jeana Parisot de la Valette nazwano je jego nazwiskiem.
Współczesna Valetta zachowała swój przedwiekowy urok. Wąskie uliczki, balkonowe wypusty i wykusze, ograniczony ruch kołowy, wszystko to sprawia, że kroczenie valettańskimi uliczkami należy do czynności nader przyjemnych. Tymbardziej, że miasto na każdym kroku manifestuje tą swoją historyczną twarz. Co krok natrafić można na miejsca stanowiące nie tylko dla wyspy, ale często również i dla Europy, miejsca przypominające sie na stronicach dawnych ksiąg, współczesnych przewodników. Valetta ma jedną istotną zaletę, swoimi nieznacznymi rozmiarami w połączeniu z odpowiednią iloscią zabytków, fascynujących uliczek, nie nuży. Nie sposób sie w Valettcie nudzić, nie sposób dojść do stanu przesytu. W moim osobistym rankingu Valetta to jedno z najprzyjemniejszych miast Europy. Na mój sąd mają oczywiście wpływ także przemili mieszkańcy, na każdym kroku manifestujący swój śródziemnomorski temperament, czy to radością z dwudziestego tytułu mistrza Malty zdobytego przez tutejszy Fc Valetta, czy swobodnym podejściem do życia.