Nazajutrz opuszczamy, nijak nie oczarowani magią miejsca, a wręcz zdegustowani zachowaniem właścicielki łąki, nasze miejsce noclegowe. Kolejnych niezapomnianych atrakcji dostarcza nam rzeka i otaczająca ją Puszcza Augustowska. Rzeka penetruje tu ogromny, zwarty kompleks leśny, z licznymi uroczyskami, ukazując najpiękniejsze zakątki puszczy. Atrakcję stanowi molżliwość obserwowania bogatego świata zwierząt i roślin. W puszczy licznie występują sarny, dziki, jelenie, wilki i lisy, a ptaki reprezentowane są przez głuszca, cietrzewia, bielika, bociana czarnego i, oczywiście, wszechobecne łabędzie. Nurt znacznie zwalnia, koryto się zwęża, wiosłowanie daje nam się we znaki, tymbardziej że banda podchmielonych wariatów, urządza tu sobie tor wyścigowy. Rospuda coraz bardziej meandruje, krajobraz również się zmienia - lasy ustępują bagnistym łąkom. Brzegi porastają trzciny, które zasłaniają widok. Mamy wrażenie, że płyniemy długim, zielonym tunelem. I tak będzie aż do wpłynięcia w jezioro Rospuda tuż przed metą w Augustowie. Po jego osiągnięciu, jesteśmy zaskoczeni barwą wody. Okazuje się, że zawdzięcza ona swój czarny kolor torfom wyściełajacym jej dno. Kierujemy się na widoczną w oddali wyspę, gdzie robimy postój. Pozostawiony tu bezpańsko cap, na tyle skutecznie odstrasza nas swoim fetorem przed dłuższym pozostaniem na wyspie, że dosyć szybko i z niemałymi przygodami (atakiem szerszeni) ją opuszczamy. Coraz więcej widocznych kajaków, a dalej motorówek, katamaranów i łodzi sygnalizuje powrót do “cywilizacji”. Bliskość Augustowa sprawia, że z każdym machnięciem wiosła w zasięgu wzroku pojawia się coraz więcej ludzi.