Geoblog.pl    milanello80    Podróże    Azja 2012/2013 (Sumatra, Singapur, Birma, Borneo)    Co Cię nie osłabi, to Cię wzmocni...
Zwiń mapę
2013
17
sty

Co Cię nie osłabi, to Cię wzmocni...

 
Birma
Birma, Bago
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17157 km
 
Podróż przedepokowym pociągiem po birmańskich torach jest atrakcją samą w sobie. Szczególnie, że podróżujemy w klasie ordinary, z miejscową, niebywale sympatyczną ludnością. Podróż urasta do miana mega atrakcji, gdy spotykają Cię nieprzewidziane okoliczności. To, co dla jednych może stanowić uciążliwość, przywoływać grymasy i oznaki zdenwerwowania na twarzy, dla innych może być prostu kolejną przygodą na trasie, kolejnym skrawkiem barwnej opowieści snutej kiedyś wnukom przy świetle kominka. Chyba poszliśmy śladem stoickiego spokoju buddyjskiej filozofii, przyjmując fakty zwyczajnie jakimi są. Na pewne przeciwności nie sposób zaradzić, uśmiech na twarzy pozwoli czasem zupełnie owe niedogodności przezwyciężyć. Super, że podróżujemy w zgranym czterosobowym składzie, ludzi pozytywnie reagujących na birmańską rzeczywistość, świadomych tego co chcą zobaczyć i co najważniejsze optymistycznie nastawionych do świata.
Zmęczeni podróżowaniem na twardych drewnianych siedziskach naszej niższej klasy, postanowiliśmy przerzucić się do wyższej. Konduktor elegancko wyjaśnił nam, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Ostatecznie zgodził się, byśmy nocną kilugodzinną przejażdzkę odbyli w lepszych warunkach. Jakiekolwiek próby przekonywania konduktora drobnonominałowym banknotem z wizerunkiem amerykańskiego prezydenta nie były konieczne. Aż dziwne, mając w pamięci azjatycką rzeczywistość.
Rankiem przeciwności losu, choć chyba właściwiej nazwać to właśnie birmańską rzeczywistością, zaczęły się piętrzyć. Nasze kilkugodzinne spóźniernie zaczęło przybierać na cyfrach, gdy okazało się, że pociąg zwyczajnie się popsuł. Jako, że byliśmy zaledwie 40 km od docelowej miejscowości Bago, zaradziliśmy problemowi, przerzucając się tam na dachu może 10-osobowego pickupa, zapełnionego 28 osobami. Podróżowanie na dachu ciężarówek i minivanów zaczyna mi wchodzić w krew, już chyba nawet inaczej nie chcę :).
Samo Bago niegdyś stolica państwa wczesnoburmańskiego jest znane ze swej mnogości sakralnych, buddyjskich świątyń. Świat buddyjskiej wiary jest tu prezentowany w sposób bardzo różnorodny i bogaty. Wprawdzie całkiem drogie bilety (10 USD) mogą odstraszyć część backpackerskiej społeczności, ale i temu idzie zaradzić. Miejscowi motorkowcy mogą Cię tak poobwozić po rozrzuconych na różnych końcach miasta świątyniach i monasterach buddyjskich, że ominą kontrole i pozwolą zaoszczędzić nieco grosza. Mnie taka przyjemność kosztowała 7 dolarów plus koniecznosć przesiadywania na miejscu dla pasażera motorka, od czego zwykłem się już odzwyczaić. Same świątynie ? No cóż uczucia mam nieco ambiwalentne. Na pewno mogą się podobać, dając możliwość podejrzenia życia mnichów, zapoznania się z tajnikami filozofii i architektury buddyjskiej. Niemniej ich nagromadzenie w jednym miejscu, podobny często charakter w połączeniu z żarem lejącym się z nieba, mogą sprawić, że dla zwykłego laika ich całodzienna wizytacja może stanowić uciążliwość. Osobiście wydaje mi się, że Bago warto odwiedzić jeżeli dysponuje się wystarczająco długim czasem pobytu w Birmie, ewentualnie jako cel półdniowej wycieczki z Yangonu, jako cel sam w sobie już niekoniecznie.
Wieczorem kontynuowaliśmy naszą transportową udrękę. Tym razem, by dostać się do miejscowości Thazi, skorzystaliśmy, po raz pierwszy na birmańskiej ziemi, z transportu autobusowego. Po doświadczeniach poprzedniej nocy chcieliśmy mieć pewność, że dotrzemy na czas. Niestety i tutaj spotkał nas zawód. Autobus już na starcie był półtorej godziny spóźniony, w dodatku klimatyzacja tak dmuchała, że czułem się niczym w lodówce poddanej testowi na sprawność systemu chłodzenia. Po dotaciu o 4 rano do Thazi natrafiliśmy na kolejne przeszkody transportowe na naszej drodze. Okazało się, że pociąg, którym mieliśmy się stąd dostać do Kalaw wykoleił się. Mimo wszystko lepiej, że stało się tak jeszcze przed naszym wyjazdem. Dobrze, że te dwa anioły na górze wciąż czuwają. Jeżeli mnie słyszycie, wierzę, że na pewno, to dziękuję i proszę o więcej...
Pozostało nam przesiąść się na kolejny autobus, by dostać się do samego Kalaw. Nasza droga, którą odbyliśmy na dachu, a jakżeby inaczej, ciężarówki obfitowała w piękne widoki, jakby wynagradzając nam trudy i przeszkody w naszej podróży. Po dwóch nieprzespanych nocach, masie problemów na drodze, potężnych trudnościach logistycznych, dostaliśmy się wreszcie do Kalaw. Ale o tym już później. Przeszkody na drodze nas nie złamały. Za to zmęczenie już trochę zaczyna łamać. Birma pokazała swoje inne oblicze, pełne nieprzewidywalności, piętrzących się trudności. Mimo to pozostaliśmy nie ugięci w przeświadczeniu, że dalej chcemy penetrować jej piękne oblicze. W myśl zasady co nas nie osłabi to nas wzmocni, czekam na to co przyniosą kolejne dni. A te zapowiadają nie lada atrakcje, ale o tym, jak wcześniej nadmieniałem, w kolejnym poście.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 42% świata (84 państwa)
Zasoby: 1116 wpisów1116 1546 komentarzy1546 14981 zdjęć14981 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.09.2024 - 15.09.2024
 
 
27.04.2024 - 04.05.2024
 
 
24.11.2023 - 01.04.2024