Kolejny dzień nie jest już pogodowo tak przyjemny, jak poprzedni. Słońce schowało się za chmurami, od czasu jedynie zza nich się wychylając. Z plażowania raczej nici, a szkoda bo w planach mamy odwiedzenie kilku z nich. W dodatku takie, które uważane bywają za najpiękniejsze plaże wyspy. Kierujemy się ku naszej kolejnej bazie na wyspie, ku miejscowości Agios Gordios, umiejscowionej w zasadzie w centralnej jej części, na zachodnim, bardziej górzystym, wybrzeżu.
Pierwszą plażą, na której się zatrzymujemy, jest całkiem urokliwa plaża w Ermones. Z racji średniej pogody nie spędzamy tam zbyt wiele czasu.
Za rogiem znajduje się kolejna, polecana przez przewodniki, plaża w Mirtiotissa. Malutka, przycupnięta u stóp potężnego urwiska klifowego, wolna od komercyjnych przywar. Bardzo przyjemna, pewnie również dlatego, że praktycznie pustawa.
Za kolejnym przysłowiowym rogiem znajduje się bardzo popularna, uważana nieraz za najpiękniejszą plażę całej wyspy, duża piaszczysta plaża w Glyfadzie. Już sam podjazd przez wychylające się raz ku jednej stronie, raz ku drugiej, serpentyny, oferujący panoramiczny widok na plażę, zachwyca. Pobyczyliśmy się trochę na plaży, niemniej nie w stopniu, w jakim czynilibyśmy to w przypadku przyjemniejszej pogody.
Po niedługim czasie, wczesnym popołudniem, docieramy do naszej docelowej miejscowości w Agios Gordios. Tutaj podobnie, jak w przypadku poprzedniczki, plaża najpiękniej prezentuje się z góry, z punktu widokowego serpentynowo wiodącego ku leżącej u dole miejscowości. Meldujemy się w naszym apartamencie, nieco droższym niż poprzednie (Marina Apartments - 12 euro od osoby), ale za to niebywale przyjaznym, czy to jeżeli chodzi o warunki i komfort noclegowni, jak i przyjemnych gospodarzy.
Planujemy zagospodarować resztę dnia w miarę aktywnie. Z przyczyn pogodowych, podziwianie kolejnych destynacji plażowych nie napawa nas zbyt optymistycznie. Postanawiamy pojechać do stolicy wyspy, miasta Corfu. Ale o tym już w kolejnym poście...