Po hektolitrach wylanego potu w trakcie wędrówek w poszukiwaniu tarsierów i makaków z rezerwatu Tangkoko, zasłużyłem na wypoczynek. Jako, że w najbliższej okolicy Manado znajduje się słynna wyspa Bunaken, nurkowa mekka znana miłośnikom tego sportu na każdej szerokości geograficznej na świecie, wybór kolejnej lokalizacji na trasie moich wojaży był jasny. Tym bardziej, że Bunaken zachwalane jest jako najlepiej zachowany park morski (Marine Park) w całej Indonezji.
Wyspa Bunaken, o powierzchni 808 hektarów, jest częścią morskiego parku narodowego Bunaken Manado Tua Marine National Park (75265 hektarów). W jego skład wchodzi jeszcze kilka mniejszych wysepek. Bunaken jest twarzową ikoną parku, przyciągającą rzesze miłośników podwodnego świata z całego globu. Wszystko za sprawą niesamowitego bogactwa podwodnego życia. Wody tego morskiego parku są siedliskiem dla ponad 300 rożnego rodzaju koralowców, ponad 3000 gatunków ryb (70 % wszystkich ryb strefy oceanów Indyjskiego i Pacyfiku), dla 5 gatunków żółwi morskich. Można by wymieniać dalej. Nie zmienia to faktu, że podwodne życie wokół Bunaken i sąsiednich wysp jest niesamowite. Na tyle zachwycające że niegdyś nawet słynny Jacques Cousteau miał rozpływać się w zachwytach nad tym miejscem.
Miejscowe plaże, a w zasadzie ich brak, nie porywają. Poza ich estetyczną przeciętnością, z jeszcze jednego powodu, o czym później. Nie dla plaż tu się jednak przyjeżdża. W niedalekiej odległości od brzegu rozpoczyna się przepiękna koralowa rafa, której zwieńczeniem jest kapitalny uskok koralowy, ściana zabudowana koralowymi formacjami, pionowo opadająca w morskie otchłanie. Ponoć w niektórych miejscach koralowa ściana dochodzi aż do niewiarygodnych głębokości ponad 1500 metrów!
Życie koralowej rafy zachwyca. Mnogość i różnorodność form koralowców jest niewyobrażalna. Można tu spotkać niesamowitą ilość przedstawicieli podwodnej fauny. Mnie się udało nawet nurkować z całkiem pokaźnych rozmiarów rekinem – żarłaczem grubym (whitetip reef shark).
I wszystko pięknie, gdyby nie kilka faktów rzucających cień na nieskazitelny wydawałoby się obraz wyspy Bunaken. Raz, że moje nurkowe wymagania po wizytacji Wysp Banda na Molukach były wysublimowane i żądne co najmniej podobnych doznań. Niestety, Bunaken w tym względzie nieco mnie zawiódł. Wydaje mi się, że po podwodnych rozkoszach serwowanych mi na Wyspach Banda, ciężko może mi być osiągnąć podobne stany podwodnych uniesień. Stanowczo brakowało mi tutaj dużych ryb, stanowczo przeszkadzały w rozkoszowaniu się podwodnym rajem wyspy śmigające w te i z powrotem łodzie.
Po drugie, i to kwestia rzutująca na sławę wyspy Bunken, ta podwodna mekka nurków tonie w śmieciach. Wcale jej powodem nie jest masowa turystyka, na którą zazwyczaj zwykłem utyskiwać, obserwując negatywne zmiany w środowisku. Powodem takiego stanu jest niewłaściwa, konkretniej jej totalny brak, gospodarka odpadami i śmieciami ze strony Indonezyjczyków. Wszystkie śmieci, plastiki, kończą swój żywot w morzu. Wiatry i fale płynące od strony pobliskiego Manado zarzucają owymi śmieciami wody i plaże Bunakenu. Widok na brzegi wyspy Bunaken, na nieliczne tutaj plaże, jest wręcz żałosny. Wyspa tonie w śmieciach. Nie jest już rajem, nad którym tak zwykł się rozpływać sam Cousteau.
Wiem jedno, fakt ów na tyle rzutuje na firmament wyspy Bunaken, że póki okoliczne władze nie zmienią owego stanu moja noga na wyspie Bunaken więcej nie postanie. I basta ...