Są takie miejsca, które wydają się być tylko niespójną stertą kamieni, bez ładu rozrzuconymi po okolicy. Mniej lub bardziej udolnie ociosanymi, czasem przyozdobionymi jakimiś motywami, tu zaokrąglonymi, tam oheblowanymi. Ale ciągle kamieniami... Kiedy jednak lepiej się im przyjrzysz, włączysz "mode" wyobraźni, przysłuchasz historii którą szepczą, przeniesiesz się w czasy, gdy maszerowali tędy rzymscy centurioni, gdy mknęły po hipodromie opancerzone rydwany, gdy składano ofiary przed świątynią Zeusa, gdy rozentuzjazmowany tłum podziwiał walki gladiatorów...
Miasto
Jerash tworzyło onegdaj jedno z miast hellenistycznych tzw. Dekapolis. Szacuje się, że ludzkość zamieszkiwała jego tereny już 2500 lat p.n.e. Nie ma jasności, co do tego kto założył miasto. Jedna z teorii głosi, że sam Aleksander Macedoński (ewentualnie jego generał Perdikass) już w IV wieku p.n.e. Jako jedno z miast Dekapolis, ówcześnie nazywane Gerezą, znajdowało się na szlaku handlowym łączącym wschód z zachodem i północ z południem. Największy jego rozkwit przypadł na czasy rzymskie. Znacząca większość z zabytków starożytnej Gerazy pochodzi właśnie z tego okresu. Do dziś zresztą uważane bywa za najlepiej zachowane rzymskie miasto poza granicami Italii. Niestety, wielkie trzęsienie ziemi z 749 roku poczyniło znaczne spustoszenie w tym niezwykłym miejscu.
Nie zmienia to faktu, że mimo tych zniszczeń, mimo że nie raz to rzeczywiście solidna sterta kamieni, pozostałości Gerazy robią niesamowite wrażenie. Wsłuchiwanie się na górnych rzędach rzymskiego teatru w dźwięki wygrywane na dudach, hen w dole u jego podstawy, sprawia, że ciarki do dziś przechodzą po plecach na samo jego wspomnienie.
Jerash to absolutny "must see" na mapie jordańskich perełek. Przy tym kolejny dowód na niezwykłość i wyjątkowość tej niesamowicie urokliwej Jordanii