Geoblog.pl    milanello80    Podróże    Irlandia 2009    Kaprysom samego diabła stawiając czoła
Zwiń mapę
2009
06
cze

Kaprysom samego diabła stawiając czoła

 
Irlandia
Irlandia, Carrantuohill
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2162 km
 
Dzisiaj czeka nas najbardziej wyczerpujący dzień na Zielonej Wyspie, rzucamy wyzwanie najwyższemu szczytowi kraju – Carrantuohill. A w szczególności jego osławionemu odcinkowi – Drabinie Diabła. W tym celu przystajemy w niedalekiej miejscowości Killorglin, wszakże bez dokładnej mapy nie wypada zapuszczać się w dzikie góry Macgillicuddy's Reeks. Niestety w sobotę większość sklepów jest nieczynna, więc nasze poszukiwania kończą się fiaskiem. Pozostaje kierować się wskazówkami tkwiącymi gdzieś głęboko w pokładach pamięci. Dotarcie do punktu wypadowego w góry okazuje się nie lada problemem. Brak tu jakichkolwiek wskazówek, drogowskazów kierujących w owo miejsce. Świadczy to tylko o średnim zainteresowaniu turystyką górską przez tubylców. Dopiero wracająca z niedzielnej mszy babcinka w miejscowości Beaufort Bridge wskazuje nam właściwą trasę. Samochód zostawiamy przy domku pełniącym funkcję quasi schroniska. Już od tego miejsca ukazują się nam w pełnym majestacie poszczególne szczyty gór Macgillicuddy's Reeks. 20 kilometrowe pasmo górskie jest najwyższym w całej Irlandii. Najwyższy szczyt tych gór – Carrantuohill ma 1041 m n.p.m. Względną wysokością szczytu nie należy się sugerować, wszak atakuje się go prawie z poziomu morza, więc suma przewyższeń do pokonania jest dosyć spora. W porównaniu z innymi krajami jego wysokość nie brzmi może zbyt imponująco, chodzi jednak nie o metry nad poziomem morza, tylko o krajobraz, malowniczość i dziki klimat tej góry. Niewiele osób po drodze, ogrom zielonej przestrzeni wokół, trudności do pokonania i niesamowite widoki – sceneria wprost wymarzona. Do tego romantyczna dusza wprost podskakuje na samą myśl o możliwości spotkania leprachauna. To właśnie górskie okolicy hrabstwa Kerry upodobały one sobie i to tutaj właśnie owe krasnale ukryły garniec pełen złota.

Krajobraz pasma górskiego Macgillycuddy's Reeks stanowi swoisty miszmasz bieszczadzkich połonin i skalistych Tatr. Nie ujrzymy tu drzew, dzięki czemu widoczność przy dobrej pogodzie sięga wielu kilometrów. Ogromne, zielone przestrzenie urozmaica widok pasących się na zboczach owiec i licznych kamieni. Krajobraz wzrusza wrażliwą duszę do głębokich wynurzeń. Najpierw idziemy wzdłuż lewego brzegu rzeki (przeskakujemy ogrodzenie odcinające wstęp owcom) pośród soczyście zielonej trawy i kwitnących wokół jaskrawą żółcią krzewów żarnowca. Przechodzimy przez rzekę Gaddagh i wstępujemy na wyraźnie widoczną kamienistą drogę, którą następnie wędrujemy aż do podejścia na przełęcz (siodło) pod szczytem góry. Po drodze mijamy dwa urocze jeziora – Callee i Gouragh. Skojarzenia z tatrzańskimi stawami są jak najbardziej na miejscu. Trasa jest wyjątkowo łatwa, gdzież te trudności, o których przestrzegają przewodniki ? Po krótkim marszu już wiemy. Pokonując błotnisty, bagienny odcinek, gdzie buty należy wręcz odkopywać z mulistej mazi, docieramy pod najtrudniejszy punkt naszej trasy – słynną Drabinę Diabła (Devil's Ladder). Już samo spojrzenie w górę wzbudza szacunek. Wyjątkowo strome podejście skłania do niesamowitego wysiłku, ale widoki z poszczególnych “szczebli drabiny” na dolinę i położone w dole jeziora są cudowne. Dla takich chwil, dla takich krajobrazów przetaczających się przed oczyma warto znieść diabelskie trudności, warto stawiać męśniom nowe wyzwania. Dotarcie na przełęcz pomiędzy Carrauntoouhill i Cnoc na Toinne pozwala na objęcie wzrokiem całej górskiej panoramy. Uzmysławiamy sobie majesatyczną piękność i dzikość tutejszych gór. Do celu już niedługa droga, umiejscowiony na nim krzyż z każdym przybliżającym nas ku niemu krokiem, zdawał się będzie coraz wyższy. Nie wiemy jeszcze, że diabeł nie pozwoli nam się tak łatwo ujarzmić, szykując nowe niespodzianki i piętrząc kolejne trudności. Na szczycie zastaje nas gradowa zawierucha, wygląda jakby sam diabeł chciał nieco ochłodzić nasz entuzjazm wynikający ze zdobycia szczytu. Do tego przenikliwe zimno... Brr... Nie pozostaje nic innego jak zarządzić odwrót ku dołowi. Obieramy inną trasę, równie technicznie wymagającą - Brother O'Shea's Gully (Cummeenoughter) Route. Mijamy Carrantuohill od strony północno – wschodniej. Widać, że trasa jest mniej uczęszczaną, świadczy o tym brak wyraźnie zarysowanego szlaku. W oddali widzimy stado kozic, uważnie przyglądających się naszym niezdarnym zmaganiom z górami. Jakkże łatwiej przychodzi im znoszenie kaprysów i trudności góry. Po minięciu małego jeziorka z lewej strony, wchodzimy na grzbiet, z którego widać już miejsce połączenia tras. Stamtąd pozostaje już tylko około godzinki do schroniska. Mięśnie nawykłe do większych obciążeń dziwnie reagują na równiutką trasę pośród, łąk i wrzosowisk. Po dotarciu do schroniska zjadamy najlepszą zupę cebulową z grzankami w życiu.

Jeden z głównych celów okołoirlandzkiej wyprawy został osiągnięty, dziki i niedostępny szczyt Carrantuohill został ujarzmiony. Najwyższe wzniesienie kolejnego kraju zaliczone. Z poczuciem nostalgii opuszczamy te malownicze góry.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 42% świata (84 państwa)
Zasoby: 1116 wpisów1116 1546 komentarzy1546 14981 zdjęć14981 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.09.2024 - 15.09.2024
 
 
27.04.2024 - 04.05.2024
 
 
24.11.2023 - 01.04.2024