Po smacznym śniadaniu niezwłocznie ruszamy w drogę. Szkoda tracić czas, gdy wizja niesamowitych doznań szkockiego łona wprost kusi. Znów przejeżdzamy po Connel Bridge. Nie wywołuje już takich emocji jak wczorajszego wieczoru, już nie sprawia wrażenia, jakoby był wytworem kogoś innego niż tylko ludzkich fantazji i rąk.
Ponownie docieramy nad Loch Awe, by tym razem z bliższa przyjrzeć się jego największej atrakcji – ruinom Kilchurn Castle. Zamek, zbudowany w 1540 roku, należał do słynnego rodu Campbellów. Po zniszczeniach dokonanych uderzeniem piorunu w roku 1760 został opuszczony i popadł w ruinę. Widok na zamek jest tak wspaniały, że nie sposób przyglądać mu się wyłącznie z oddali. Jego majestatyczna sylwetka wprost zaprasza do zawarcia bliższej znajomości. Bagnista łąka, stanowiąca przeszkodę ku bliższemu zapoznaniu się, kryje wiele niespodzianek na drodze ku jego ruinom. Ale dla takich widoków warto poświęcić nie tylko buty :). Ruiny zamku otoczone są pięknymi górami, wokół rozpościera się zielone, kwitnące oblicze wiosny, a całości dopełnia niebiesko blyszcząca tafla jeziora Loch Awe. Ciężko wyobrazić sobie bardziej zapierający dech w piersiach widok. Ukradkiem spoglądam na stronę tytułową przewodnika o Szkocji, trzymanego w ręku. Obraz sprzed oczu jest tożsamy. Nie może dziwić fakt, że jest to jeden z najchętniej fotografowanych zamków Szkocji. Wokół wielu wędkarzy próbujących zdobyć rekordowy okaz łososia, z których słynie jezioro. Właśnie tutaj, mając przed oczami widok na te niesamowite ruiny, dokonano w 2002 roku odłowu najwiekszego w historii całej Wielkiej Brytanii łososia (czyż nie ma w tym fakcie szczypty magii ?). A nadmienić należy, że stworzono im tutaj warunki wprost wyśmienite. Nawet tamę, mającą na celu utrzymanie odpowiedniego poziomu wody w Loch Awe wyposażono w urządzenie umożliwiające wędrówkę łososi na tarło. Chwilę odjazdu przeciągamy maksymalnie, wszak widok zachęca do możliwie najdłuższego kontemplowania miejsca.