Na pierwszy dzień naszych maltańskich wojaży obieramy sobie piękne plaże wschodniego wybrzeża. Zdjęcia wcześniej widziane w internecie wręcz zachęcały do skierowania swych kroków ku tej właśnie destynacji. Natura dała tu pofolgować sobie fantazji, tworząc miejsca jakby nie przystające do stereotypowych maltańskich widoków. Ta część Malty słynie przede wszystkim z cudownych, piaszczystych plaży, o które to tak trudno na Malcie. Stwarza też doskonałe warunki do wypraw trekkingowych. Tym co jednak potęguje doznania, jest fakt, że miejsca te nie sprawiają wrażenia destynacji objuczonych typowo turystycznymi przywarami. Przyklasnąc należy zwłaszcza maltańskim zarządcom, że oparli się pokusom turystycznych wielmożów i zachowali ten piękny kawałek Malty w stanie jakim natura go stworzyła. Brak tu olbrzymich hotelisk, sklepów. Miast tego króluje natura, piękny jasny piasek, szmaragdowa woda.
Autobusem 652 docieramy do pierwszej z tych plaż - Golden Bay. Mimo zacnej i wyniosłej nazwy, ustepuje ona urokom dwóch kolejnych plaż. I powodem tego jest nie tylko fakt, że dominuje nad nią jedyny w tej części Malty hotel Golden Sands. Postanawiamy uskutecznić nasze trekkingowe żądze, kierując się poprzez ścieżki z rzadka wydeptane w żółtozłocistych klifach oddzielających zatoki, ku tym innym zatokom.