Geoblog.pl    milanello80    Podróże    Spływ kajakowy Rospudą 2008    Dywagacje nad Rospudą
Zwiń mapę
2008
05
sie

Dywagacje nad Rospudą

 
Polska
Polska, Cieszyn
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Już od małego bajtla, jak to w moich stronach zwykło się mówić o nieopierzonym małolacie, zafascynowany byłem naturą. Chciałoby się rzecz, od dzieciństwa byłem naturystą, choć jak wiadomo zwrot ten zupełnie co innego znaczy, niż by się mogło naturą opętanemu umysłowi wydawać. Lepiej więc poprzestać na określeniu miłośnik natury. Coś mnie w jej dzikości, nieopisanym pięknie przyciągało, coś na jej łono kierowało. Niewątpliwie można rzecz, że natura miała wielki wpływ, oczywiście oprócz kilku bliskich mi istot ludzkich, na kształtowanie, rzeźbienie mej osobowości. Człowiek świadom potęgi natury, jej niesamowitego uroku, magii którą jest w stanie oczarować nawet najbardziej odpornego na jej wdzięki jegomościa, wyrabia w sobie wrażliwość, przekonanie o konieczności dzielenia życia w jej towarzystwie, kroczenia przezeń zgodnie z wytycznymi i sygnałami przez nią nieustannie słanymi. Umysł ogarnięty pasją, obsesją obcowania na łonie przyrody, świadomie kieruje wszelkie myśli, ruchy ku niej. I pomimo dorastania, pomimo poszerzania swych horyzontów, pomimo coraz wyraźniejszego dostrzegania potęgi ludzkiego umysłu, w dalszym ciągu obcuję w ściśle zażyłych stosunkach ze światem przyrody. Jest ona najlepszym architektem, budowniczym i myślicielem w jednej osobie jaki po tym ziemskim padole kroczy. Żadne muzeum, z dziełami choćby najwybitniejszych malarzy, rzeźbiarzy i innych mistrzów, żadna misternie i żmudną pracą wykonana katedra, żaden most, wiadukt, akwedukt, żaden wieżowiec i inne wytwory ludzkiej myśli równać nie mogą się temu, co ukształtowane zostało myślą matki natury. Zadziwia bowiem nas na każdym kroku, ukazuje pejzaże, zjawiska, spektakle, których nawet nasz umysł, umysł trzeciego tysiąclecia, ogarnąć nie jest w stanie. Być może stąd znaczna większość z nas uznaje matkę naturę za swego najlepszego i najmilejszego towarzysza.

Wcześnie zostałem uchwycony w szpony natury. Zmusiła mnie ona do złożenia osobistej przysięgi, jakże zresztą przyjemnej, jak najczęstszego obcowania w jej towarzystwie. Jedną z form tegoż kontaktu z przyrodą są moje coroczne wyjazdy na spływy kajakowe. Gdzie się ich pomysł narodził, jaka jest ich geneza, nawet nie bardzo jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Wiem tylko, że żarząca się iskierka wnet została podsycona licznymi książkami podrózniczymi, opisującymi przygody odbywane w kajaku przez ich wybitnych autorów. A to w głowie kołatały wspomnienia o kajakowych wojażach mojego guru wczesnego dzieciństwa Arkadego Fiedlera po porohach Dniestru, dzikich rzekach Kanady, po słynnej „spiewającej” Ukajali, a to z kolei przed oczyma przewijały się stronice dzieł Wacława Korabiewicza czy nawet Melchiora Wańkowicza. Świadom od początku byłem, że owe spływy kajakowe stanowią rodzaj ucieczki od spraw życia codziennego, od hałasu, brudu, klaksonów, ludzkich głosów, wyścigu szczurów i innych „uciech” cywilizowanego świata. A ucieczka ta, wręcz odwrót, używając li militarystycznych zwrotów, jest mi, tu odstąpię od eufemizmów, cholernie potrzebna. Stąd co roku, starając się trafić w okres najlepszej ku temu pogody, wybieram się na takie właśnie spływy kajakowe. Hołduję zasadzie, że dobre, bo nasze, co przekłada się na fakt, iż do tej pory granic naszego kraju kajakiem nie przekroczyłem. A potrzeby nawet takiej nie miałem. Polska ma bowiem czym się pochwalić w tej kwestii. Mamy w naszym kraju ponad 160 ważniejszych szlaków kajakowych i około 9 tys. jezior. Razem z wariantami bocznymi tworzą sieć kilkunastu tysięcy kilometrów oczekujących na wiosła. Z wyjątkiem może Finów szlaków wodnych zazdroszczą nam w Europie praktycznie wszyscy. Oprócz tych najbardziej znanych, mamy jeszcze dziesiątki szlaków wodnych, które nie są (może na szczęście) powszechnie znane.

Tego lata, a rzecz miała miejsce w roku pańskim 2008, ubzdurałem sobie w swojej małej i próżnej główce, że wypadałoby sprawdzić o co tyle hałasu się toczy na, bardzo zresztą sercu memu bliskiej, Suwalszczyźnie. Hasło Rospuda poruszało bowiem do czerwoności szereg aktywistów, polityków i zwykłych ludzi. I w mojej głowie odcisnęło na tyle wyraźne piętno, że uznałem iż poprzestanie na wiadomościach medialnych, miast naocznego przyjrzenia się problemowi, stanowiłoby policzek wymierzony matce naturze, wyraźnie zaproszenia ku penetracji Rospudy ślącej.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 42% świata (84 państwa)
Zasoby: 1116 wpisów1116 1546 komentarzy1546 14981 zdjęć14981 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.09.2024 - 15.09.2024
 
 
27.04.2024 - 04.05.2024
 
 
24.11.2023 - 01.04.2024