Odense, stolica wyspy Fionii, to trzecie największe miasto Danii. Jego historia sięga hen aż do czasów Wikingów. To tutaj Harald Sinozęby uczynił swój ośrodek władzy. Największą sławę miastu przyniósł jednak inny ze słynnych Duńczyków tu narodzonych. Nie chodzi bynajmniej o Caroline Wozniacki, aktualnie wiodącą tenisistkę świata o polskich korzeniach, choć i ona w Odense przyszła na świat. Przerosła ją sława Henryka Andersena, wybitnego pisarza, głównie mistrza pióra skierowanego do dzieci. Tutaj, w 1805 roku, w żółtym parterowym domku, położonym w malowniczej części miasta, narodził się geniusz bajkopisarstwa. W tym właśnie domku, podobnym do innych rzędem tu lśniących pedantyczną czystością, a obecnie będącym siedzibą muzeum biograficznego pisarza, podziwiać można ekspozycję poświęconą jego twórczości. Komu mało muzealnych atrakcji, w niedalekiej odległości natrafi na miejsce wspominające sławę innego wielkiego Duńczyka – kompozytora Carla Nielsena. Samo miasto chętnie odwołuje się do swych historycznych korzeni. Co rusz natrafia się tu na pomnik największego z obywateli miasta. Odense jest wręcz przesiąknięte osobą wielkiego bajkopisarza ( w sensie pozytywnym). Miasto pręży swe historyczne walory również pod postacią wyniosłych budynków czy też jakichś innych architektonicznych perełek, świadczących o jego wielkości w dawnych czasach. Chyba najsławniejszym jest katedra Św. Kanuta (Skt. Knuds Kirke), pełniąca funkcję mauzoleum grobowego dla kilku duńskich władców. Warto też rzucić okiem na pałac Odense (Odense Slot), zgrabnie otoczony zielenią parku Kongens Have.
Mnie osobiście Odense ujęło, a miałem sposobność pomieszkiwać tu jakiś czas, swym prowincjonalnym charakterem. By przemierzyć miejską starówkę wzdłuż i wszerz nie trzeba zbyt wiele czasu. Co kawałek natrafia się na jakieś ciekawe miejsce, obiekty, które nad wyraz umiejętnie i wizjonersko ujęte są w niezbyt rozległe centrum. Im dalej tym miasto traci na uroku, tym mniej akcentowalnymi są aspekty historyczne miasta, a coraz dobitniej dają o sobie znać problemy dnia dzisiejszego Danii, o których zresztą pisałem na wstępie. Takim szczególnie dostrzegalnym jest ilość imigrantów arabskiego pochodzenia, którzy w wydzielonych im quasi gettach niezbyt alienują się z miejscowymi. Miejsca te bywały nawet zalążkami fanatycznych ruchów muzułmańskich. Nie dziwota więc, że miejscowa policja ma ręce pełne roboty.