Geoblog.pl    milanello80    Podróże    Azja 2011/2012 (Laos, Kambodża, Wietnam )    W krainie wodospadów
Zwiń mapę
2011
17
gru

W krainie wodospadów

 
Laos
Laos, Paksong
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14955 km
 
Rankiem wstalem niczym slynny przyslowiowy ptaszek i pojechalem na targowisko nakupic sobie owocow. Wybor jak to w Azji bywa nieograniczony, az kubki smakowe wariowaly widzac owe owocowe roznorakosci :) Caly dzisiejszy dzien zamierzalem poswiecic na eksploracje krainy Bolaven Plateau. Okolica slynie z plantacji kawy na skale swiatowa. Mnie jednak rwalo ku innym atrakcjom owej krainy. W moich wyobrazeniach krolowaly wodospady. Naogladalem sie ich zdjec co niemiara, totez bedac pod ich nieustajacym urokiem postanowilem zobaczyc ich maksymalnie wiele. A ze natura tutaj dokazywala co nie miara, totez ich roznorodnosc, szeroki wachlarz urokliwosci, wrecz zapraszaly do ich odkrycia. Kawa poki co schodzila na dalszy plan.

Uznalem, ze najlepszym rozwiazaniem bedzie zrobienie sobie petli na Salavan, a w drodze powrotnej przejechanie poprzez Paksong. Wprawdzie odleglosc okolo 200 km robila wrazenie, ale nie na mnie, ktory takie dystanse pokonywalem juz niejednokrotnie.



Pierwszym wodospadem, do ktorego dotarlem byl najblizszy Pakse, wodospad Tat Phaxuam. Juz pierwszy rzut oka z bambusowego mostka sprawil, ze zaniemowilem. Cala kaskada kilkunastu ciekow spadajacych w dol, mimo rozmiarow dosyc srednich, strzelam ze tak okolo 15-18 metrow (musze sprawdzic w wolnym czasie), w bujnym otoczeniu okolicznej dzungli sprawiala nie lada wrazenie. Postanowielm sobie urzadzic owocowe sniadanko w tak cudownym miejscu. W poblizu znajduje sie jeszcze jeden, dosyc malo popoularny wodospad Maak Ngeua. Nie omieszkalem i nan rzucic okiem. Tym bardziej, ze znajdowal sie w drodze do wioski jakiegos lokalnego plemienia. Po dotarciu do wioski, okazalo sie, ze nie miejscowi "dzicy", a wlasnie ja, osobnik znacznych rozmiarow, o jasnym kolorze skory, robil tutaj za najwieksza atrakcje. Wycieczka tajskich podlotkow, zwlaszcza plci piekniejszej, postanowila sobie urzadzic sesje zdjeciowa z moim udzialem. Troche wytracilo mnie to z rownowagi. Al coz poczac.

Dobrze, ze czas ich scigal. Pozniej nadszedl czas na moja sesje, z miejscowymi dzieciaczkami. W swoich plemiennych ubraniach wygladaly nadzwyczaj uroczo. Az postanowilem oddac im wszystkie moje banany, ktore kupilem na sniadanko. Mowia, ze dobre czyny zwracaja sie w dnojnasob ? Dla mnie najwiekszym spelnieniem w tym momencie byly szczere usmieszki na ustach owych dzieciaczkow. Wystarczy.

Po niedlugim czasie skierowalem sie ku trzem innym wodospadom. Slonce przyswiecalo w najlepsze, droga byla nadzwyczaj dobra. Az przyjemniej bylo popedzic swego dwukolowego rumaka w dal.

Wkrotce, mimo ze ow wodospad byl mi najmniej znany, zobaczylem glowna atrakcje dnia. Okazal sie nia byc wodospad Tat Souang. Spadajac z wysokiej polki skalnej w otchlanie w dole, w otoczeniu bujnej dzungli, prezentowal sie nadzwyczajnie. W dodatku panowala taka melancholijna cisza. Nawet woda, pewnie dostosowujac sie do standartow laotanskich, zwykla spadac nie wprost w dol, a wrecz, pod naporem wiatru, cofac sie z powrotem do gory. I tutaj postanowilem sobie urzadzic przerwe na degustacje owocow. Szkoda, ze nie szlo zejsc ku samemu dolowi wodospadu. Pewnie z poziomu gruntu moglby byc jeszcze piekniejszy. Moje poszukiwania drogi w dol daly efekt w postaci znalezienia intrygujacej sciezki w lesie. Nie bylbym soba, gdybym nia nie podazyl. Okazalo sie, ze prowadzi do miejsca, z ktorego mozna dojsc, tak mniej wiecej w polowie wysokosci wodospadu, pod sama kurtyne wodospadu. Widok z tego miejsca byl jeszcze okazalszy, niz z samej gory.

W koncu, zmuszony znacznym uplywem czasu, podazylem w kierunku dwoch pozostalych wodospadow. Zarowno Tat Hang, jak i slawniejszy Tat Lo nie zrobily juz na mnie takiego wrazenia. Mimo niezaprzeczalnej urokliwosci, majac w pamieci wodospad Tat Suong, nie mogly juz wprawic mojej duszy w stan takiegoz entuzjazmu, jak ten wczesniejszy.

Okazalo sie, ze moje achy i ochy nad wodospadami widzianymi tego dnia w krainie Bolaven Plateau trwaly na tyle dlugo, ze nie starczylo juz czasu na inne. Moze i dobrze. Pozytywne wrazenia, szalejace emocje, trzeba dawkowac. Nazbyt wiele bodzcow wzrokowych i uczuciowych moze byc szkodliwe dla organizmu. Droga powrotna, juz w dosyc zaawansowanych ciemnosciach mijala dobrze. Do momentu, gdy stwierdzilem, ze w tylnym kole brak powietrza. Pomoc lokalnych ludzi okazala sie nieoceniona. Usterke usunieto, dzieki czemu szczesliwie, pelen wrazen z dnia dzisiejszego, wrocilem na nocleg do Pakse. Jutro ciag dalszy atrakcji z cudownej krainy Bolaven Plateau.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2011-12-19 16:02
Fantasyczne zdjęcia ...
 
milanello80
milanello80 - 2011-12-20 03:47
A to tylko czesc. Bolaven Plateau to nadzwyczaj wdzieczne miejsce do pstrykania zdjec :)
 
 
zwiedził 40% świata (80 państw)
Zasoby: 1092 wpisy1092 1464 komentarze1464 13958 zdjęć13958 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
24.11.2023 - 20.03.2024
 
 
04.11.2023 - 06.11.2023
 
 
25.07.2023 - 03.08.2023