W niedalekiej odległości od stanowiska archeologicznego w Dodoni, o którym pisałem poprzednio, leży największa miejscowość Epiru i jego administracyjna stolica, miasto Ioannina. Miasto wielce zasłużone na kartach historii, leżące na styku kultur, przez co wielokrotnie zmieniające swą państwową przynależność. Zarządzane Bizantyjczykami, Normanami, Serbami, Turkami czy wreszcie w końcu Grekami. Najsłynniejszy okres miasta przypadł jednak na okres panowania nad tymi ziemiami lennika sułtana tureckiego, krwawego Aliego Paszy, zwanego też Lwem z Joanniny. Dawny rozbójnik, morderca na tyle bezwzględnie i krwawo sprawował swą władzę nad ziemiami Epiru, że w końcu sam podpadł swemu przełożonemu, tureckiemu sułtanowi. Ten w końcu zlecił jego morderstwo.
Ślady muzułmańskiej bytności na terenie miasta widać aż nadto. Gdzie nie popatrzeć górują strzeliste minarety, okrągławe meczety, mury tureckiej cytadeli. Historię wyczuwa się tutaj na każdym kroku. Trochę czas nas naciskał, więc przyjrzeliśmy się jej śladom dosyć pobieżnie.
Poza atrakcjami typowo historycznymi miasto zachwyca swym ciekawym położeniem w cieniu okolicznych gór Pindos i nad jeziorem Pamvotis. Na obrzeżach miasta znajduje się też dosyć znana turystycznie, ponoć największa w całej Grecji, jaskinia Perama. Niestety z uwagi na ograniczony czas postanowiliśmy ją sobie odpuścić.
Czas naglił, a my mieliśmy do pokonania jeszcze znaczny odcinek. Postanowiliśmy pojechać lokalną drogą przez góry, miast nieobfitującą w ciekawe widoki autostradą. Wybór ten był przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Przecinaliśmy rozległe wzniesienia gór Pindos, w cieniu których skrywały się maleńkie wioseczki Wołochów oraz zielone pastwiska pełne pasących się owiec. W pewnym momencie, tuż za miejscowością Metsovo, słynącą z rękodzieła, serów i tradycyjnych strojów, stolicą Wołochów, przejechaliśmy osławioną przełęcz Katara (Przeklęta – 1694m), najwyżej położoną asfaltową drogę w całej Grecji. Wkrótce wjechaliśmy w granice kolejnej prowincji – Tesalii. A tutaj... zaparło dech w piersiach. Zobaczyliśmy... Nie będę uprzedzał, o tym w kolejnym poście. W każdym razie zobaczyliśmy główną atrakcję naszego wyjazdu do Grecji...