Geoblog.pl    milanello80    Podróże    Azja 2016/17 (Indonezja)    Na ziemiach Kodi, gdzie lud ponoć dziki, buńczuczny, warcholski ...
Zwiń mapę
2017
20
lut

Na ziemiach Kodi, gdzie lud ponoć dziki, buńczuczny, warcholski ...

 
Indonezja
Indonezja, Kodi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21937 km
 
Dzisiejszego dnia pojechałem ku uważanemu za najbardziej niebezpieczny z wszystkich dystryktów Sumby – Kodi. Fora podróznicze aż straszą tym miejscem, że napadają, kradną, biją. W żadnym wypadku nie zachęcają do samotnych wypadów ku ziemiom dystryktu Kodi. Lud tu dziki, buńczuczny, warcholski, nieprzyjazny. Jak co, to jedynie z przewodnikiem, na rychło i powrót. Mnie te wszystkie negatywne informacje zastraszyć nie mogły. Pomny negatywnych wrażeń z festiwalu Pasola odbywającego się dwa dni temu na ziemiach dystryktu Lamboya, uznałem że zobaczę jak ów wygląda na odzianych w złą sławę ziemiach Kodi. Limit nieszczęść już wykorzystałem, tak przynajmniej domniemywałem.
Dzisiaj miał mieć miejsce festiwal Pasoli właśnie w tej części Sumby. Pojechałem rzecz jasna wynajętym motorkiem. Droga to długa i niełatwa. Z Waikabubak, w którym stacjonowałem to około 2 godzin w jedną stronę. Postanowiłem pojechać nie główną trasą przez Waitabulę, a boczną drogą przecinającą w linii prostej główną trasą. Wjechawszy na tą drogę byłem zachwycony dobrą jej jakością. Przedwczesna euforia. Później droga była już tylko tragiczna i wnet postanowiłem w myślach, że na powrót już tędy nie pojadę. Tym bardziej, że niedługo po wjeździe na tę trasę zobaczyłem mężczyzn rozsypujących gwoździe na drodze. Albo chcieli dać zarobić lokalnemu wulkanizatorowi albo mieli w planach inne bardziej nikczemne plany. Nie ukrywam, że nieco się wystraszyłem. Witaj w Kodi pomyślałem. Ludzie też jacyś mniej serdeczni i uśmiechający się tacy, zauważyłem. A może to tylko moja wyobraźnia poczęła sobie nadpowiadać fabuły.

Po dojechaniu do Kodi, ku miejscu Pasoli ujrzałem nieprzebrane tłumy ludzi. Arena zawodów jest tu mniejsza niż w Lamboyi, w związku z czym bardziej tłoczno. W dodatku wielce się swoim wzrostem i bielszą skórą, mimo że nieźle opalona, w oczy rzucałem. Czasem więcej oczu zdawało się spoglądać na mnie niż na zawody konnych jeźdźców. Przyznam, że sama Pasola już na mnie nie robiła takiego wrażenia, jak za pierwszym razem. Coś w tym jest, że odgrzewany kotlet nigdy nie smakuje już tak samo.
Jakoś tak po około dwóch godzinach postanowiłem opuścić miejsce Pasoli i udać się ku innym atrakcjom dystryktu Kodi. Zwłaszcza, że trochę ich tu jeszcze jest. Przede wszystkim postanowiłem odwiedzić tradycyjne wioski sumbańskie. Te z Kodi słyną ponoć z najwyższych słomianych dachów. Udałem się ku najsławniejszej z nich, również najbardziej fotogenicznej, wiosce w Rotengarro. Położona przy plaży, w ujściu okolicznej rzeki do morza, robi niesamowite wrażenie. Pierwotnie ulokowana była na samej plaży, niemniej w związku z jej podmywaniem przez morze, przeniesiono ją nieco dalej. W miejscu oryginalnej wioski zostały już tylko dawne grobowce królów. Napstrykałem się fotek sterczących ku górze dachów i postanowiłem pójść na wizytę do wioski. Dobrze, że wcześniej zaopatrzyłem się w papierosy dla starszyzny i cukierki dla dzieciaków, bo znikały w tempie szalonym. Moje umiejętności całkiem komunikatywnego już posługiwania się językiem indonezyjskim jak zwykle przydały się. Już nie pytano, gdzie mam przewodnika, a rozmawiano ze mną na wszelkie tematy. Znów było sympatycznie i zabawnie. Zbiegły się wszystkie dzieciaki, starszyzna rozprawiała o wiosce. Uśmiechom nie było końca. Ani się nie spostrzegłem, a szmat czasu minął.
Postanowiłem odwiedzić też sąsiednią wioskę Raggabaki. I tutaj się nie zawiodłem, było przesympatycznie. Zauważyłem raz wtóry, że lubię przebywać w otoczeniu tych prostych, choć wielce serdecznych ludzi, wśród ich uśmiechów, świn i bawołów przechadzających się przed oczyma, wśród strzelistych słomianych dachów ich domków. Czas biegnie tu inaczej, wolniej, niespiesznie. Nie tak szalenie, jak w naszym ponoć cywilizowanym świecie. Miło było zrobić sobie tak sympatyczną odskocznię.
Ludzie w Kodi okazali się niebywale przyjaźni. Negatywne opinie o nich nijak nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości. Wracając zatrzymałem się, by dolać paliwa. Wnet oblazło mnie tak na oko z czterdzieścioro dzieciaków, chętnych do przybijania piątek, dotknięcia białasa, poprzebywania w jego towarzystwie. Szkoda, że zabrakło mi cukierków. Chyba będę musiał kupować ich więcej ...
Przyjadę tu jeszcze, bo mam kilka innych miejsc do odwiedzenia. Tym bardziej, że ziemie Kodi zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
tealover
tealover - 2017-03-15 10:52
Świetnie, że udało Ci się dotrzeć do takiego miejsca! Historia z gwoździami... Nie do pomyślenia :/
Zastanawia mnie tylko, skad w takim miejscu jeansy i t-shirty...
 
milanello80
milanello80 - 2017-03-15 12:25
Jeansy i tshirty to mają na sobie akurat inni indonezyjscy turyści. Z drugiej strony, nie łudź się, cywilizacja na swój sposób dotarła już wszędzie. Tshirty noszą już wszędzie, nawet plemiona na Papui...
 
marianka
marianka - 2017-03-17 20:05
Ha, bardzo lubię takie odczarowywanie miejsc z czarnym PRem. Tego samego doświadczyliśmy w algierskiej Kabylii :)
 
danach
danach - 2017-03-25 23:50
Domki całkiem zgrabne z tymi wysokimi dachami :)
 
 
zwiedził 42% świata (84 państwa)
Zasoby: 1116 wpisów1116 1546 komentarzy1546 14981 zdjęć14981 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.09.2024 - 15.09.2024
 
 
27.04.2024 - 04.05.2024
 
 
24.11.2023 - 01.04.2024