Raptem przeprawa promowa dzieli Belize City od dwóch najbardziej popularnych destynacji tego kraju. Belize słynie z wysp o karaibskim charakterze i urokliwości. Ma ich zresztą całkiem sporo. Jednak masowo odwiedzanymi są w zasadzie dwie – Caye Caulker oraz Caye Ambergris zwana również Islą Bonita. Pierwsza, bardziej dzika, nieuporządkowana, wyluzowana. Druga, przeciwnie, bardziej stateczna, bardziej rozwinięta, mniej chaotyczna. Pierwsza to oaza backpackerów, małych hotelików. Druga przeciwnie, to raczej mekka turystów walizkowych, resortowych.
W planach mieliśmy wizytę na obu tych wyspach. Były naszym głównym celem przyjazdu do Belize. Wpierw udaliśmy się ku bliżej od lądu położonej Caye Caulker. Oczekiwania miałem znacząco rozbudzone, skoro w światku turystycznym ta wyspa opisywana jest w samych superlatywach. Malutka rozmiarem, wielka klimatem miejsca. Zero typowych utwardzanych dróg, praktycznie brak samochodów, tylko palmy zwisające nad plażami o bielutkim piasku. No i ten typowo karaibski luz blues.
Nas niestety nie porwała. Miałem okazję wizytować wiele pięknych tropikalnych wysp świata, w przeważającej większości w Azji. Skoro tutejsza jest opisywana w samych superlatywach, brakłoby wyniosłych słów na określenie widzianych przeze mnie pięknych wysp Indonezji, Filipin, Tajlandii, Malezji. Niestety Caye Caulker nie może stanąć z nimi w szranki . Fakt, że zapewne wpływ na moją ocenę miała deszczowa pogoda, która tu w Belize niestety stała się wiernym towarzyszem naszej włóczęgi. Fakt, że i wysokie ceny wpłynęły na takie a nie inne pojmowanie rzeczywistości. Niezaprzeczalnym jest jednak, że wyspa de facto nie ma żadnych plaż, ciężko takowymi nazwać te ochłapy piasku zalegające u jej brzegów. Nie ma i żadnych miejsc nurkowych. Miast oglądania raf i jej mieszkańców można co najwyżej przyjrzeć się rurom wchodzącym do morza. Karaibska atmosfera może i jest, masowo wypalane zioło czuć wszędzie, a dredziastych kolesi mnóstwo. Pewnie jednak bardziej by do nas przemawiała na czas lepszej pogody. A ta niestety storpedowała znacząco nasze plany ...
Wszystko bowiem co najlepsze leży poza Caye Caulker. Piękne rafy ze słynną Blue Hole na czele, miejsca snorklingowe z manatami i rekinami. By je zobaczyć należy udać się łodzią poza wyspę, czasem całkiem daleko od niej. Nam niestety pogoda uniemożliwiła zrealizowanie śmiałych planów nurkowych.
W efekcie nie pozostawało nic innego jak bezcelowe włóczenie się i szukanie na siłę tych rozsławionych uroków wyspy. Nieliczne prześwity słoneczne pozwoliły nam na kapiele w morzu, bądź wysiadywanie na balkonie naszego hoteliku. Temu akurat (Tropical Paradise) karaibskiego klimatu odmówić nie można było. Bajecznie kolorowy, spoglądający w morze (cmentarz z drugiej strony też), z długim molo