Nawet nie wiecie, jak wielka mnie radość spotkała przy okazji powrotu do Gwatemali. Wraz ze zbliżaniem się ku jej granicy uczucie to wręcz potęgowało. Raz, że pogoda wraz z bliskością tego kraju znów stawała się przyjemniejszą. Ciężko toczące się po niebie chmury poczęły ustępować coraz odważniej wychylającym się promykom słonecznym. Jak wiadomo człowiek w otoczeniu słońca zyskuje na humorze. Dwa i ceny znów poczęły wracać do znośniejszych. Niestety i Gwatemala cenowo mojej Azji równać się nie może, niemniej w porównaniu do Belize to ciągle bardziej akceptowalna półka cenowa. Trzy, zapowiadał się znów aktywniejszy etap naszej środkowoamerykańskiej włóczęgi, toteż i uśmiech na twarzy począł przybierać postać głównego owocu eksportowego tego, jak i ościennych krajów (dla niewtajemniczonych – banana).
Jeszcze tylko opłata wyjazdowa z Belize. Cóż te 4 dni kosztowały nas tutaj całkiem sporo i z uśmiechem na ustach wczytywałem się w napis – Bienvenidos a Guatemala. Jak melodyjnie on brzmiał. Pierwsze swe kroki poczyniliśmy ku sklepowi z alkoholem. Podczas pobytu w Belize pozwoliliśmy sobie na (uwaga !) dosłownie jedno piwo. Jego cena była po prostu skandalicznie wysoka. W Gwatemali od razu kupiliśmy sobie po pięć. A co, przynajmniej droga szybciej zleci.
Zmierzaliśmy ku stolicy stanu Peten – miastu Flores. Raptem dwie godziny z groszem od granicy belizyjskiej.
Flores to małe miasteczko położone na wyspie na jeziorze Peten Itza. Jest bazą wypadową do niesamowitego Tikalu, jednych z najsłynniejszych śladów cywilizacji Majów w całej Ameryce Centralnej. Mnie zachwyciło swym kolonialnym stylem, tymi wszystkimi kamienicami, posadami przeglądającymi się w swym odbiciu na tafli jeziora, swymi wąskimi uliczkami prowadzącymi zewsząd ku jezioru właśnie. Przede wszystkim jednak swą niesamowitą atmosferą, masą lokalnych ludzi tłoczących się przy nadjeziornych tawernach, tymi wszystkimi straganami, kolorowymi łodziami. Masę owego uroku stanowiła cepeliada, dzwonki, kolorowe świecidełka, sztuczność. W tutejszym otoczeniu miały ona jakiś wyjątkowy wydźwięk.