Na Koreę zostały mi tylko raptem 2 dni... Wszystko z uwagi na fakt, że maksymalnie wydłużyłem swój pobyt w Japonii. Zamiast planowanych Busanu i pięknej ponoć wyspy Jeju, zostaję tylko w tym pierwszym miejscu, skąd mam za dwa dni wylot.
Do Busanu dopłynąłem luksusowowym promem. W klasie biznes w dodatku, z dwoma darmowymi piwkami, deserami i lodami w cenie. Tak to można podróżować...
Busan to drugie największe, po stolicy Seulu, miasto kraju. Nad wyraz nowoczesne, choć zbytnio nie emanujące nadzwyczajnymi atrakcjami turystycznymi. Ot, najsłynniejsza plaża w kraju
(Haeundae), dosyć pięknie położona, choć nieco kiczowata, zwłaszcza w porównaniu do świątyń japońskich,
buddyjska Haedong Yonggungsa Temple, kilka innych miejsc.
Tym co szokuje w Busanie, kompletnie się tego nie spodziewałem, to wszechbijący luksus i wielce zaawansowany poziom cywilizacyjny miasta. Mam wrażenie, że wyprzedzają w tym względzie nawet Japonię. Choć rzecz jasna swoje spostrzeżenia opieram wyłącznie na obserwacji realiów jednego raptem koreańskiego miasta. Tak cywilizacyjnie rozwiniętych miast zbyt wielu nie widziałem w trakcie moich kilkunastu lat wojaży po Świecie. Las nowoczesnych, szklanych wieżowców, z niesamowitym widokiem na nie z
Busan Tower. Ba, nawet targ rybny, zazwyczaj jak to w Azji obślizgły i wizualnie niezbyt zachęcający, tutaj znajduje się w nowoczesnym budynku (Jalgachi Market). Przepasne, rozległe mosty wiszące, estakady, wiadukty, kilka linii metra, luksusowe marki witryn sklepowych, wypasione samochody na ulicach. Wow. Po prostu wow... Korea zrobiła niesamowity, straszny skok cywilizacyjny...
Zawsze zachwalam w Świecie fakt, jak nasz kraj, Polska, rychło pokonujemy lub nawet pokonaliśmy dystans do cywilizowanej Europy. Z drugiej strony, jeżdżąc po Świecie uświadamiam sobie, że nasz świat zachodni, okcydentalny Europa czy Ameryka, przestaje być wyznacznikiem rozwoju cywilizacyjnego. Dawna Azja, tak nieraz przez nas pogardzana, wyszydzana, co do której żyjemy w przekonaniu, że dalej kozy tam wypasają, staje się centrum wszechświata, czy tego chcemy czy nie. Wskazówka, miernik postępu wychylił się na wschód. Chiny, Korea, Japonia, Arabia Saudyjska, Dubaj, stają się synonimami nowoczesności, postępu cywilizacyjnego... My się szczycimy, zwłaszcza pod obecną nieudolną władzą, kompletnie oderwaną od rzeczywistości i nie dostrzegającą potrzeb inwestycyjnych kraju, podrzędnym kilometrem oddanych autostrad, dwoma liniami metra w całym kraju, utopijnymi wizjami nowoczesnego lotniska czy własnej produkcji samochodowej. Świat nam odjeżdża, zwłaszcza ten wyznaczany trendami azjatyckimi, zdajmy sobie z tego sprawę. Co gorsze, dystans zaczyna stawać się przepaścią...Dopiero uświadomienie sobie tej rzeczywistości może być impulsem, iskrą dla postępu ...
Trochę niepodróżniczo na koniec. Ale kwintesencją podróżowania winno być też obserwowanie zastanej rzeczywistości...
P.S. Wpisem tym zakończyłem moją zdecydowanie zbyt krótką wyprawę po Japonii i Korei. Wróciłem zachwycony, zwłaszcza tym pierwszym krajem, więc kontynuacji wojaży w tych kierunkach należy się spodziewać...