Docieramy do Negombo, miejsca początkowego i końcowego naszych wojaży. Pozostał ostatni posiłek lankijski, jakżeby inaczej niż rice & curry. Pozostał ostatni wieczorny spacer, ostatni wdech lankijskiego tropikalnego powietrza. Pozostał wreszcie żal i konsternacja, że to już koniec, że piękna przygoda na cudownym lankijskim łonie dobiegła końca. Aż chce się zanucić :
" takie tu lasy i takie góry, bezdroża. że nie śniło się nikomu, coś we mnie tańczy coś we mnie śpiewa i jeszcze nie chce mi się wracać do domu ... ".
Do południa odlatujemy do mroźnej Europy, by przez Londyn wrócić wprost na święta do domu. Szczęście w nieszczęciu, że akurat tego dnia. Dzień później wskutek paraliżu wywołanego śnieżycami odwołano wszelkie loty z Londynu i w większości lotnisk Europy. Wita nas mroźne -20 C...