Wyprawa rozpoczyna się niefrasobliwie, można rzecz wszelkie ziemskie i nawet orbitalne znaki wieszczyły niepowodzenie. Wyruszenie bez mechanicznych nośników wspomnień i zastanych obrazów, popularnie aparatami fotograficznymi zwanymi, każdą, nawet tak skromną wyprawę naraża na niepowetowane straty. Stąd jakże malownicza Słowacja, pomimo czarowania nas swym urokiem niczym rasowa modelka, nie doczekała się nawet jednego ujęcia. Szczególnie urokliwie prezentowała się Bańska Bytrzyca, gdzie zrobiliśmy sobie postój w podróży. Rynek jest przepiękny.
Problem z aparatem rozwiązaliśmy dopiero na Węgrzech, uznając że podobne faux pas nie może się powtórzyć