Do stolicy regionu Evory docieramy stosunkowo późno. Wieczorny spacer miejskimi uliczkami daje przedsmak atrakcji, które zobaczymy następnego dnia. Na nocleg obieramy komfortowy camping (ok. 10 E od osoby) położony w granicach miasta. Na trzy kolejne dni stanie się on naszą bazą wypadową ku penetracji alentejańskiego łona.
Rankiem rozpoczynamy dokładniejszą penetrację najciekawszego miasta Alentejo i jednego z najstarszych w całej Portugalii (ponad 2 tys. lat). Gdzie by nie spojrzeć natrafiamy na relikty historii, jest ona tu obecna na każdym kroku, przenikając miasto na wskroś. To historia ponadepokowa, nie jak w większości miasteczek alentejańskich ograniczająca się tylko do czasów średniowiecznych, ale bogata w spuściznę wielu epok. Evora posiadała status municipium już w czasach rzymskich, kiedy funkcjonowała pod nazwą Libertalitas Julia. Swój wyniosły status zachowała również i pod rządami wizygockimi, mauretańskimi, czy chrześcijańskimi. Po powrocie do portugalskiej korony była ulubionym miastem dynastii Aviz, przez wiele wieków szczycąc się pozycją drugiego po Lizbonie miasta w Portugalii. Jej historyczną, kulturową spuściznę dostrzeżono w UNESCO, zasłużenie wciągając miasto na listę wyróżnionych (już w 1986 roku). Najsłynniejszym zabytkiem miasta jest Świątynia Diany z II w. n.e., bedąca jednocześnie najlepiej zachowanym zabytkiem czasów rzymskich w całej Portugalii. Do dziś przetrwało 14 potężnych granitowych korynckich kolumn o kapitelach rzeźbionych w estremoskim marmurze. Fakt tym bardziej zdumiewający, zważywszy że przez kilka wieków w jej podwojach funkcjonowała … rzeźnia. Innym wyróżniającym się zabytkiem Evory jest katedra Se ( z XII w.), charakteryzująca się elementami przejściowymi między stylem romańskim a gotyckim. Wejścia do niej strzegą charakterystyczne XIV wieczne rzeźbione postacie apostołów. Mnie najbardziej zachwyciły piękne krużganki i równie urokliwy dziedziniec przyklasztorny. Katedra szczyci się tym, że tutaj właśnie poświęcono proporce na wyprawę samego Vasco Da Gamy. W mieście znajduje się jeszcze kilka ciekawych kościołów, jak Convento de Loios czy Sao Francisco ze słynnymi czaszkami i koścmi z Capelli dos Ossos (kaplica kości). Z innych miejsc wartych odwiedzenia na pewno należy nadmienić o siedzibie uniwersyteckiej w starej akademii jezuickiej, ozdobionej renesansowymi krużgankami oraz azulejos, przedstawiającymi wykładane tu nauki. Przechadzając się wąziutkimi uliczkami, wybrukowanymi kocimi łbami, nie spośob nie natrafić na kolumny akweduktu Aqua de Prata (srebrny akwedukt). W niektórych miejscach wysokość jego kolumn sprawia, że by pod nim przejść trzeba wykazać się nie lada zdolnościami gimnastycznymi. Zdumiewa, że część jego łuków wypełniają budynki mieszkalne. Miejscem wypoczynku dla znużonych wielogodzinnym spacerem kończyn może być uroczy ryneczek Praca do Giraldo, bądź centralnie położony Jardim Publico.
Włóczęga po mieście, wielogodzinne szwędanie się po jego zakamarkach, nawet najbardziej wprawnych piechurów może wprawić w zmęczenie. Być może to jest powodem narastającej, proporcjonalnie do przemierzonych kilometrów, niechęci do miasta. Z perspektywy czasu uważam jednak Evorę za miasto niebywale ciekawe, pozwalające na odbycie wielu ciekawych lekcji z zakresu różnych epok historii, stylów architektonicznych.