Jestem ciekaw kryteriów, jakimi kierowano się dokonując podziału na poszczególne regiony Portugalii. Wydaje się, że rozgraniczenie jej regionów, a przynajmniej tych południowych, mam tu na myśli Algarve i Alentejo, dokonano nie w sposób zwyczajowy, jak to wszędzie ma miejsce, uwzględniając czy to drobne różnice kulturowe, społeczne, czy wreszcie geologiczne. Mam jakieś nieodparte poczucie, że jakieś zacne gremium stanęło w terenie i przyglądnąwszy się otoczeniu w sposób niezwykle precyzyjny rozdzieliło południową część Portugalii na dwie części. Niezwłocznie bowiem po przekroczeniu granicy obu regionów zauważam znaczne różnice. Algarve wita nas bardziej ujarzmioną rolniczą ręką, a mniej marsjańską przyrodą. Mijamy plantacje winnejlatorośli, w górę strzelają tyki podpierające chmiel, ciężkie jabłka kuszą czerwonością z mnogich tu sadów. Najwięcej tu jednak krzewów oliwnych, symetrycznie i gustownie pokrywających najmniejsze nawet wzniesienie. Niemniej Alentejo to przede wszystkim królewstwo dęba korkowego. Produkcja jego zaspokaja potrzeby połowy świata. Czerwone, obciosane z kory drzewa porastają każdy nawet najmniejszy leśny zagajnik. Wygląda to tak, jakby w Alentejo rosły wyłącznie czerwonokorzaste drzewa.
Alentejo było moim zaplanowanym i wymarzonym punktem portugalskiej włóczęgi. Do czasu rozszerzenia Unii Europejskiej było najbiedniejszym regionem wspólnoty. Zajmując ok. 1/3 powierzchni kraju, zamieszkane jest jednocześnie tylko przez 6% portugalskiego społeczeństwa. Już ta informacja pozytywnie napawała mnie na myśl o włóczędze po dzikich, wolnych od skomasowanej turystyki terenach. A Alentejo ma czym zachwycić. Oprócz cudownych agralnych widoków na morze słoneczników, chmielowy las, czy też plantacje winnejlatorośli, Alentejo zachwyca również pasmami górskimi Sao Mamede i Ossa, nieujarzmioną rzeką parku krajobrazowego Gwadiany. Ujmuje potencjalnych odbiorców piękna tego regionu także swą bogatą i barwną historią. Objawia się ona pozostałościami bytności starożytnych kultur, śladami okresu rzymskiej dominacji w tym rejonie, schedą po panowaniu arabskich Maurów, czy wreszcie bogatym dziedzictwem średniowiecza i okresu portugalskiego imperializmu. Na alentejańskich wzgórzach dominują cudowne, stare zamczyska, okolice przecinają majestatyczne akwedukty, w miejskiej zabudowie dominują bielutkie, niskie domki, regularnie zabielane przez dona de casas.
Alentejo to wreszcie prowincja słynąca z rzemiosła, rękodzielnictwa, produkcji rolnej. Szeroko znanymi są sery z Serpy, słodkie śliwki z Elvas, gobbeliny z Portalegre, ręcznie plecione maty z Arraiolos, czy wreszcie dywany z Reguengos.
Już na początku naszej styczności z prowincją Alentejo odrabiamy pierwsze lekcje portugalskiej historii, poczynając, jak to proces edukacyjny nakazuje, chronologicznie od czasów najdawniejszych. Na przedmieściach największego miasta wschodniego Alentejo – Santiago de Cacem, odwiedzamy miejscowość Mirobrigę. Znajduje się tutaj znane stanowisko archeologiczne z okresu epoki żelaza i czasów rzymskich.. W cieniu cyprysów ukrywają się pozostałości rzymskich łaźni, forum ze świątynią Diany z I-II wieku. Odczytywanie historii z zakopanych w glebie kamieni średnio do mnie przemawia. Wolę przerzucić kilka stronic książek portugalskiej historii i przenieść się wprost w okres lubianego przeze mnie średniowiecza. Miasto Santiago de Cacem związane było z zakonem templariuszy, czego śladem jest zamek górujący nad okolicą. Wzniesiony w okresie arabskim, odbity i rozbudowany następnie zgodnie ze średniowieczną architekturą warowną, mieści obecnie na swoim dziedzińcu … cmentarz, co było dla mnie, miłośnika sterty kamieni ujętej w formę zamku, nie lada zaskoczeniem. W zamkowe mury wbudowany jest piękny kościół Igreja Matriz. Samo miasto eufemistycznie mówiąc nie powala na kolana. Dodatkowo na jego negatywny odbiór wpływa głód coraz dobitniej dokazujący, którego nie ma niestety gdzie zaspokoić. Po raz kolejny przekonuję się o świętości idei siesty na portugalskiej ziemi, od której nie ma żadnych wyjątków. Zaskakującym widokiem, który odtąd cyklicznie będzie się powtarzał w każdym alentejańskim mieście, jest obraz obsiadujących ławki portugalskich doniów w beretkach. Widać na ziemiach dawnego końca świata plotkowanie to domena płci mniej ponoć urokliwej.