Ostatecznie znalazlem nocleg na Ko Chang, choc latwe to nie bylo. Obecnie na sloniej wyspie, tak ja nazywaja i to nie na czesc slawnego piwa tajskiego, lecz z uwagi na ksztalt przypominajacy ponoc glowe slonia, jest srodek sezonu. Ruskich co nie miara. Skad sie ich tyle bierze ? Napisy sa przewaznie dwujezyczne, tradycyjnie angielskie, oraz rosyjskie. Oj Rosjanie legna sie tu masowo.
Slonia wyspa nie nalezy do tanich. Godzinka internetu 60 BHt (6 zl), dlatego pisze skrotowo :) Za obskurny chlewik dumnie nazywany bungalowem place 300 BHt. Za miejsce docelowe obralem rozslawiona w swiatku backpackerskim plaze Lonely Beach. Ceny sa tutaj nizsze niz w innych miejscach. Z drugiej strony muzyka dudni do rannych godzin. Az moj drewniany chlewik podskakuje :)
Rankiem wypozyczylem skuterek i postanowilem naocznie sprawdzic, czy rzeczywiscie wyspa posiada tyle uroku, ile jej sie przypisuje. Tym razem wybralem automata Honde Scoopy. I to tylko dlatego, ze od zawsze imponowal mi jej old schoolowy styl. Przypomina w tym wzgledzie stare wloskie vespy. Za cel wojazy obralem poludniowo zachodni cypel wyspy. Motorkowanie jest tu nie lada przyjemnoscia, choc nalezy zachowac wzmozona koncentracje. Na wyspie pietrza sie potezne gorzyska, co za tym idzie droga biegnie raz w dol, raz w gore. Przewyzszenia nie raz sa znaczne. Chwila nieuwagi, ponoc trafia sie to niestety czesto, kosztuje drogo. Zwlaszcza na zjazdach o ponad 20 % nachyleniu. O utrate koncntracji latwo, w koncu widoki naleza do przednich. Az milo zarzucac glowa to w lewo, to w prawo. Tym bardziej, ze dzungla, ostoja nieskazonej dzikiej przyrody, regularnie przyciaga uwage swoimi najrozmaitszymi odglosami. Czasem az skora na rekach sie jezy :).Po odwiedzeniu przystani w Bang Bao, nota bene calkiem urokliwej ruszylem na krancowe ostoje miejscowej plazy Kong Khoi. Wjechalem do resortu. O dziwo zezwolono mi bez problemow. Jak sie pozniej okazalo na Ko Chang nie robia w tym wzgledzie problemow. Odwiedzilem miejscowy wodospad. Niestety wody co kot naplakal, totez na twarzy zagoscilo raczej rozczarowanie. Co innego sam resort, jego domki zadesignowane w statki, zwlaszcza hotel umiejscowiony w poteznym parowcu, budzily podziw. Rowniez okoliczna plaza, nad ktora preznie gorowaly palmy. Patrzac na takie widoki, raz wtory uswiadamiam sobie, dlaczego Tajlandia cieszy sie takim powazaniem w swiatku turystycznym. Widoki sa w tym wzgledzie doslownie pocztowkowe. Popoludniem snorklowalem w poblizu miejscowego resortu Cliff Cottage. Bogactwo swiata podwodnego rzucalo na kolana. Az sie nie chcialo opuszczac tego miejsca. Niemniej inne lokalizacje przywolywaly ku sobie. W drodze powrotnej ku mej destynacji odwiedzilem jeszcze plaze Bailan, by dzien zakonczyc na mojej plazy Lonely Beach. Zachod slonca z widokiem na wyspy wylaniajace sie z morza naprzeciw mojej plazy byl uwienczeniem pieknego dnia na sloniej wyspie.