Geoblog.pl    milanello80    Podróże    Azja 2012/2013 (Sumatra, Singapur, Birma, Borneo)    Ulice Mandalay
Zwiń mapę
2013
30
sty

Ulice Mandalay

 
Birma
Birma, Mandalay
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 18060 km
 
- I co nie wstajesz ? Te słowa z ust moich współtowarzyszy podróży, wypowiedziane jakoś koło czwartej rano, zbytnio nie przebudziły mnie ze snu. Odburknąłem coś pod nosem, przewróciłem się na drugi bok i kontynuowałem sen w najlepsze. Już wczorajszego wieczoru, targany myślami, postanowiłem zostać w Mandalay jeszcze jeden dzień. Towarzysze włóczęgi wybrali się na spływ promem po Irrawady do Baganu. I dla mnie był to jeden z żelaznych punktów mojej podróży po Myanmarze. Cały plan tak ustaliliśmy, by właśnie w środę (pływa tylko w ten dzień i niedzielę) wsiąść w ów prom.
Już od poprzedniego dnia wiedziałem, że nie wsiądę. Uczucie rozczarowania może i próbowało utorować sobie w głowie drogę, niemniej w zarodku je tłamsiłem. Czułem, że muszę jeszcze zostać w Mandalay, że potrzebuję poprzechadzać się jego ulicami, odwiedzić tutejszy pałac, kilka całkiem urokliwych monasterów i świątyń buddyjskich. W głębi duszy gdzieś wiedziałem, że nie będę czuł się usatysfakcjonowany, nie dając Mandalay choć szansy na ukazanie swego oblicza. Pal licho, myślałem, żeglugę promową, kilka spływów już tu w Azji odbyłem, czy to po Mekongu, czy życiodajnym jeziorze Tonle Sap. Mandalay roztaczające swą przedepokową, kolonialną aurę wzięło górę. Zostałem sam, na jeden dzień wprawdzie, ale sam.
Postanowiłem ten dzień wykorzystać maksymalnie. Tym razem wypożyczyłem rower i ruszyłem przed siebie. Gwarne życie tętniące na ulicach, sympatyczne uśmiechy zabieganych ludzi, miasto żyjące swym własnym, innym od mojego turystycznego, tempem, tutejszą rzeczywistość chłonąłem niczym dziecko robiące swe pierwsze kroki. Odwiedzałem kolorowe, cuchnące różnymi woniami targowiska, zakłady drobnych rzemieślników, przetrzepywałem zasoby całkiem bogatych w nie antykwariatów, przyglądałem się wygibasom chłopaczków grających w chillon (azjatycką odmianę siatkonogi). Czasem takie bezcelowe błąkanie się daje najlepszą sposobność wtopienia się w okoliczny tłum, stania się choć na chwilę jego częścią. I mimo że sympatyczne uśmiechy miejscowych wnet uświadamiały mnie, że mimo wszystko to nie do końca mój świat, że oni żyją zupełnie innymi problemami, niż te wszystkie błahostki zaśmiecające nasz zachodni umysł, byłem niezmiernie rad. Fascynowało mnie, że ludzie targani problemami egzystencjonalnymi znajdą choć chwilę, by się uśmiechnąć. Nie powiedzą Ci nie mam czasu, spadaj skąd Cię przywiało, przeciwnie – przystaną, uśmiechną się, zagają rozmowę. W naszym zachodnim świecie ludzie znajdują coraz mniej czasu na takie prozaiczne odruchy, przejawy człowieczeństwa. Konsumpcyjny nowotwór wyżera z nas ostanie jego pokłady.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 42% świata (84 państwa)
Zasoby: 1116 wpisów1116 1546 komentarzy1546 14981 zdjęć14981 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.09.2024 - 15.09.2024
 
 
27.04.2024 - 04.05.2024
 
 
24.11.2023 - 01.04.2024