Filipiny są w zasadzie ostatnim krajem Azji Płd.-Wsch., którego jeszcze nie było mi danym odwiedzić. Powodów mojej nieobecności tutaj można by kilka wymienić. Bo nie po drodze, gdzieś tak z boku, bo inne plany były, bo raczej przyciągają turystów resortowych niźli plecakowiczów. Chyba głównie jednak dlatego, że są cudownym miejscem dla miłośników plaż. Tutejsze plaże są absolutnie topowymi w skali światowej. Co innego inne atrakcje, tutaj ich takiej mnogości jak u pozostałych sąsiadów w tej części świata po prostu nie ma. Ot kilka wulkanów, pokolonialnych miasteczek i kościołów, malutkie urocze tarsiery z Boholu i tamtejsze czekoladowe wzgórza, życie podwodnych raf, kilka innych mniej lub bardziej atrakcyjnych miejsc.
Największym chyba magnesem Filipin, a przynajmniej na pewno dla mnie, jest tutejsza górzysta kraina Kordylierów Centralnych, której każdą połać wolnego skrawka lądu pokrywają niesamowicie piękne, soczyście zielone, tarasy ryżowe. Aż się prosi, by przysiąść gdzieś na ich szczycie, popatrzeć w dół i rozkoszować się w najlepsze. Nawet najznakomitszy aparat fotograficzny nie jest w stanie oddać tego, co rejestrują oczy obserwatora tego cudu. Chyba wypada operować takimi patetycznymi określeniami, gdy widok sprzed oczu najzwyczajniej zachwyca.
O filipińskich tarasach ryżowych marzyłem od dawna. Zdjęcia widziane w różnorakich albumach, katalogach, blogach tylko potęgowały moje chęci naocznego przekonania się o walorach estetycznych tego miejsca. Dziś kolejne z moich podróżniczych marzeń mogło się urzeczywistnić.
Do Banaue, wypadowej stolicy w krainę tarasów ryżowych Kordylierów Centralnych dotarliśmy wczesnym rankiem. Po nocy spędzonej w autobusie, w którym klimatyzacja serwowała nam wręcz polarne warunki. Bożo, jak to ma w zwyczaju ironicznie utyskiwał kierowcy na ten fakt. Moje rozczarowanie przybrało na mocy po dotarciu do samego Banaue. Kraina ryżowych tarasów przywitała nas deszczem i solidnym mglistym płaszczykiem otulającym okoliczne wzgórza i ich główną atrakcję. Podziwianie tarasów ryżowych w takich warunkach zbytnio mi się nie uśmiechało. Nawet tak urokliwe miejsce w takich deszczowych okolicznościach pogodowych niewątpliwie straciłoby na atrakcyjności. Mój pierwotny plan niezwłocznego przedostania się do Batad, gdzie znajdują się najbardziej spektakularne tarasy ryżowe, spalił na panewce. Pozostało usiąść, zamówić kawę i zastanowić się. Z pomocą przyszła nam ostatecznie pogoda. Zza ciężkawo zalegających chmur delikatnie poczęło nieśmiało wyglądać słoneczko, a co najważniejsze deszcz ustąpił. Na wyjazd do Batad być może było już za późno, ale na zobaczenie innych okolicznych tarasów niekoniecznie. W okolicach Banaue, nawet na samych jego obrzeżach, znajduje się ich całe mnóstwo. Wprawdzie te w Banaue wskutek rozbudowywania się miasta, a zwłaszcza jego otwacia na turystykę, zostały nie co zaniedbane, nawet po części zaprzestano ich uprawiania, ale już w najbliższym otoczeniu znajdują się inne, znacznie bardziej atrakcyjne. Pięć z nich, te w Batad, Bangaan, Mayoyao, Hungduan oraz w Nagacadan swoją urokliwością oraz znaczeniem dla ludzkości zasłużyły się na tyle, że wpisano je na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Resztę dnia, trochę pogodowo przyjaźniejszą, postanowiliśmy więć wykorzystać na odwiedzenie pobliskich tarasów. W tym celu dołączyliśmy do grupy turystów udającej się na zwiedzanie tarasów w Hapao. Okazało się, że był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Głównie dzięki przewodnikowi (polecam Marka z People's Guesthouse w Banaue) dowiedzieliśmy się tyle ciekawostek o użytkowaniu tarasów, ich historii, zwyczajach i kulturze miejscowego ludu Ifugao, że nawet najlepsza książka nie byłaby w stanie nam tyle uzmysłowić i przekazać wiedzy. Same tarasy w Hapao, mimo przeciętnej pogody, przypadły mi do gustu. Wprawdzie swym ogromem nie porażają, jakoś wyniośle w górę nie pikują, ale swą zielonością, swą innością muszą pozytywnie zagościć w umyśle je podziwiającego. Czas wykorzystaliśmy też na kąpiel w pobliskich wodach termalnych. W efekcie początkowo kiepsko się zapowiadający dzień okazał się sympatycznym wprowadzeniem, swoistą introdukcją w krainę tarasów ryżowych i miejscowego ludu Ifugao.