Wulkan Taal faktycznie był naszym ostatnim miejscem wspólnych wojaży po Filipinach. Grzegorz kolejnego dnia wrócił do Polski. Pewnie będzie mu brakować słońca i uśmiechu Filipińczyków. Dobrze mi się z nim jeździło. Nie należy do ludzi stwarzających problemy w drodze. Dzięki Bożo za wspólnie spędzony czas...
Mnie pozostało rozplanować kolejny etap podróży po Filipinach. Tym bardziej, że muszę uwzględnić pewną okoliczność, która sprawi, że moje tempo podróżowania zdecydowanie zwolni, ale o tym w kolenym poście, mam nadzieję, że sprawię sobie miły prezent świąteczny. Pierwotnie miałem w planach pojechać na nurkowanie na wyspę Busuanga. Znajdują się tam jedne z najlepszych w świecie miejsc do nurkowania we wrakach. Trochę ich tam w trakcie japońsko-amerykańskiej bitwy morskiej o Filipiny zatonęło, stając się tym samym podwodną mekką dla środowiska nurkowego. Okazało się jednak, że niedawny tajfun Yolanda poczynił tam pewne spustoszenia. W efekcie nie kupiłem w stosownym czasie lotów tamże. Obecnie są stosunkowo drogie. Wyszło więc, że muszę znaleźć substytut, inne miejsce do którego skieruję swe dalsze kroki. Padło na pobliską wyspę Mindoro. I tamże znajdują się bardzo ponoć zachwycające warunki do nurkowania.
Transport na wyspę Mindoro nie należy do zbytnio uciążliwych. Ot, dwie godzinki autobusem z Manili do Batangas, a stamtąd jeszcze godzinka łodzią i już się jest na Mindoro. Gorzej z wyborem destynacji tamże. Można pozostać w Puerto Galera, choć to chyba opcja najmniej kusząca. Można pojechać do White Beach, gdzie znajduje się najładniejsza ponoć plaża w okolicy. Można wreszcie do Sabang, które stanowi bazę nurkową, skąd najłatwiej penetrować tutejszy podwodny świat. Niestety plaże tamże nie porywają, a i pewnie powieść miejsca nocnych uciech zbytnio nie kusi. Trudno mi się było zdecydować na konkretną destynację. Uznałem, że zdam się na łaskę losu. Dokąd popłynie pierwsza łódź, tam się udam. Padło na Sabang.
Okazało się to być trafnym wyborem. Miałem nocleg z pięknym tarasem, z którego można było podziwiać okoliczną zatokę. Hotel był położony stosunkowo wysoko na górce, w efekcie nie dobiegały już tam megabity nocnego życia Sabangu. Wieczory spędzałem na rozmowach z sąsiadem, Szwajcarem, przy butelce smakowitego filipińskiego rumu Borracay. Powłóczyłem się w wolnych chwilach ulicami miasteczka. Pobyczyłem na niezbyt urokliwych tutaj plażach. Czerpałem przyjemność z niespiesznego, spędzania czasu. Dotychczas przemierzałem Filipiny nader aktywnie. Czasem wręcz wskazanym jest trochę zwolnić. Chyba najbardziej atrakcyjnym był dzień, kiedy wypożyczyłem całkiem duży motocykl enduro i ruszyłem na objazd okolicy.
Pojechałem do Puerto Galera. Jak większość filipińskich miast, poza Vigan rzecz jasna, niezrobiło na mnie wrażenią. Podobnie zresztą i osławiona mindorska plaża w White Beach. Biały kolor plaży jest tu nad wyraz naciągnięty. A i sama plaża, mnogość resortów i restauracji, brak praktycznie palm. Widoki te nijak nie licują z pocztówkowymi filipińskimi plażami. Nawet nie próbuję porównań z plażą w Pagudpud. Ta gra w zupełnie innej lidze. Samo Mindoro, widziałem tylko jego północny skrawek, prezntuje się nadzwyczaj urokliwie. Droga wije się serpentynami pomiędzy okolicznymi plażami a górzystym interiorem. Jazda tymi drogami jest nadzwyczaj przyjemna. Znów doświadczyłem, jak cudownym doznaniem jest jazda motocyklem.Morska bryza łechta Cię po twarzy, zieloność okolicy bije po oczach, kilometry uciekają.
Na koniec trzeba wspomnieć o jednej przypadłości Sabangu. Oprócz faktu, że to mekka nurków, to także miejscówka nocnego życia. Siedlisko erotycznego grzechu pod każdą postacią, sadyba uciech wszelakich. Ladybojów,gejów, prostytutek tu bez licha. Aż niesmacznie wyglądają te wszystkie parki staruchów z Europy oblepionych dwudziestoletnimi, niektórymi nad wyraz urodziwymi, Filipinkami. Moje wieczorne wyjście na piwko wiązało się z odpędzaniem od natrętnych dziewój. Mimo, że niektóre z nich były nad wyraz pociągające, nie w smak mi było bawienie się w ich sponsora. Może jeszcze jestem na to za młody. Może młodość ma inne prawa, może system wartości zmienia się wraz z wiekiem.
Mój kilkudniowy pobyt w Sabang mimo wszystko uznałem za bardzo udany. Gdyby nie to, że obligatoryjnie musiałem się stawić w Manili, pewnie zostałbym tu dłużej. Kto wie, może jeszcze tu zawitam ?
P.S. Pozdrowienia dla wszystkich. Gdybym się już nie zdążył odezwać, życzę wszystkim Wesołych Świąt, smacznego opłatka, miłej rodzinnej atmosfery