Bangladesz posiada raptem trzy obiekty znajdujące się na liście UNESCO. Tak się akurat złożyło, że dwa z nich usytuowane są w zasięgu przysłowiowego rzutu beretem od trasy, którą aktualnie przemierzam, właśnie w prowincji Khulna Division. Celowo skróciłem o jeden odcinek swoją rzeczną, rakietową przygodę, by dotrzeć do jednego z nich, archeologicznego dziedzictwa muzułmańskiego z XV wieku. W odległości godzinnej jazdy od przystani rzecznej w Hularhat znajduje się historyczne miasteczko Bagerkhat. To właśnie tutaj znajduje się największa liczba antycznych meczetów i mauzoleów na terenie całego Bangladeszu. Największym klejnotem w ich poczcie jest przepiękny meczet Shait Gumbad. Wzniesiony został, podobnie jak pozostałe z okolicznych zabytków, w XV wieku (w 1459 roku) przez przybylego na te ziemie tureckiego sufiego Khana Jahana Aliego. Do dziś uważany jest za najwspanialszy meczet na terenie Bangladeszu. Na jego całokształt składają się podobno 77 kopuły, mimo, że jego nazwa mówi co innego (wspomina o 60 kopułach). Meczet Shait Gumbat jest najzacniejszym dziedzictwem kompleksu w Bagerkhat. Pozostałe nie dorównują mu okazałością i misterią zdobień, co nie znaczy, że nie są warte odwiedzin. Zwłaszcza warto rzucić okiem na grobowiec samego założyciela - Mazhar Khan Jahan Ali.
To czym, oczywiście oprócz szczegółów architektonicznych, zachwyca kompleks, jest jego usytuowanie w otoczeniu zieleni, przyrody. Wokół znajduje się niezliczona liczba kwadratowych stawów, pięknie kwitnące kwiaty, zielone parki. Przyznam szczerze, że aż nie chciało się opuszczać tego cudownego miejsca. Oczywiście również i dlatego, że byłem tutaj atrakcją porównywalną do meczetu. Znów musiałem pozować do niezliczonej ilości zdjęć, odwzajemniać szczere uśmiechy, do znudzenia odpowiadać na pytanie o narodowość, imię, stan kawalerski. Podkreślam to raz wtóry, ludzie w Bangladeszu są sympatyczni do bólu. Ich uśmiechy rozjaśniają ich twarze odwrotnie proporcjonalnie do zasobności ich portfela. I jeszcze ktoś śmie twierdzić, że pieniądze są wykładnikiem szczęścia? Coraz bardziej jestem zachwycony tym krajem...