Siedziałem dzisiaj w zdezelowanym autobusie do Paharpur, o którym to miejscu za chwilę, patrzyłem i się napatrzeć nie mogłem. Na przeciwko mnie siedział anioł, w kobiecym ciele. Ciemnośniada karnacja, duże, nawet bardzo duże ciemnobrązowe oczy, długie kruczoczarne włosy, pełne usta. Do tego różowe haftowane sari, pięknie zdobione.Dziewczyna w Europie robiła by karierę. Jej uroda byłaby ponadprzeciętną. Tutaj jest jedną z wielu, jedną z wielu pięknych kobiet jakie codziennie widuję w Bangladeszu. Próbowalem na nią nie patrzeć, ale wzrok mimowolnie uciekał w jej stronę. Jej oczy mnie przyciągały. Taki stary, a jeszcze mu podlotki, w dodatku muzułmańskie, w głowie, pomyślalem. Aż zacząłem żałować, że kulturowo tyle nas dzieli. Julian, starszawy Anglik, którego poznałem w Bogrze i z którym pojechałem do Paharpur, podzielał moją fascynację zjawiskowo piękną dziewczyną. I jemu wzrok nieustannie uciekał w jej kierunku. A przecież pięćdziesiątka już dawno mu stuknęła na karku, jemu tym bardziej wypadałoby się kontrolować...
To tylko tak a propos wczorajszej wzmianki o urodzie miejscowych kobiet.
Na Juliana natrafiłem w restauracji, w której spożywałem śniadanie. To dopiero drugi obcokrajowiec, którego spotkałem w ciągu moich dziesięciu już dni spędzonych w Bangladeszu. Od razu przypadł mi do gustu. Ciekawy świata, znający wartość pieniędzy. Znacznie starszy ode mnie, mimo to potrafiliśmy znaleźć wspólny język. Szkoda tylko, że na jeden dzień. Nasze plany nijak się nie pokrywają. Razem postanowiliśmy jednak odwiedzić największy skarb tych okolic, historyczne ruiny Paharpuru.
Paharpur to ostatnie, trzecie z wszystkich wizytowanych przeze mnie, miejsce w Bangladeszu objęte patronatem UNESCO. Znajdują się tutaj pozostałości buddyjskiego monasteru Somapuri Vihara z VIII wieku. Naówczas był to największy buddyjski monaster na południe od Himalajów. Najbardziej imponującym budynkiem kompleksu, jego powierzchnia zajmuje 11 hektarów, jest ponad 20 metrowa ceglana stupa. Już tylko śladowo, w jej dolnym fragmencie zachowały się terakotowe rzeźbienia o buddyjskiej symbolice. Obiekt może robić wrażenie, choć więcej niż krótkie popołudnie nie sposób się nim ekscytować. Zwłaszcza, że i dojazd z Bogry jest całkiem utrudniony i rozciągnięty w czasie.
Wizytując ruiny z Paharpur zakończyłem jednocześnie swoje wojaże po zachodnich rubieżach Bangladeszu. Okres ten obfitował przede wszystkim w atrakcje o znaczeniu historycznym dla tego kraju. Zobaczyłem kilka imponujących świątyń, pałaców, intrygujących ruin. Kolejne odwiedzane przeze mnie miejsca będą już innej natury. Będę w większym stopniu spędzał czas na łonie natury, czerpiąc w dalszym ciągu, mam nadzieję, z uroków Bangladeszu.