Nocnym, 13 – godzinnym promem z Gorontalo, dotarliśmy wczesnym rankiem, do miejscowości Wakai, głównego ośrodka administracyjnego Wysp Togeanów. Archipelag 56 wysepek, położonych pośrodku zatoki Tomini, praktycznie na równiku, to dosyć populana miejscówka na podróżniczej mapie Sulawesi. Jedno z tych miejsc, do których będąc na wyspie Sulawesi, musisz zawitać. Jedno z tych miejsc, do których zawitać planowałem od dawien dawna. Miejsce, z gatunku tych, o których wiele się nie mówi, wiele się nie pisze, wskutek czego nie jest zbytnio rozsławionym turystycznie. Poza światem backpackerskiej braci praktycznie nieznanym. W efekcie zapomniany przez masową turystykę świat Togeanów może w dalszym ciągu żyć swoim beztroskim, spokojnym, niczym niezmąconym życiem. Już pierwszy rzut okiem na Wakai, stolicę wysp, tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że rzeczywiście tak właśnie jest. Tutaj wszystko toczy się swoim własnym, spowolnionym, leniwym i beztroskim życiem. Przyjeżdżając na Togeany tracisz jakikolwiek kontakt ze światem. Jesteś tylko Ty, morze, lokalna społeczność. Internetu brak, podobnież sygnału telefonicznego. Kolejny z “prawdziwych końców świata”.
Największym dylematem pobytu na wyspach jest wybór miejsca lub miejsc, na których wizytację się decydujemy. Trochę tych wysp w końcu jest. My zaczęliśmy, od położonej we wschodniej części archipelagu, całkiem sporej wyspy Malenge. Spośród kilku resortów, stanowiących skupisko prostych, drewnianych bungalowów, zdecydowaliśmy się z moim fińskim znajomym, na ośrodek Malenge Lestari. Głównie z uwagi na jego urokliwe położenie naprzeciwko wyspy Papan, zabudowanej wioską cyganów morskich Bajo. Widok na wioskę, usadowioną na palach, a zwłaszcza na długi ponad kilometrowy most, prowadzący na stały ląd wyspy Malenge, na dzieciaki codziennie go pokonujące w drodze do szkoły, był naszym nieodłącznym towarzyszem czterodniowego pobytu na Malenge. Pozostały czas spędzaliśmy zażywając morskich kąpieli, snorklując na okolicznych rafach, doświadczając kulinarnego przesytu po ciągłych potrawach z ryb, czy rozmawiając z ciekawymi towarzyszami pobytu tamże. Czas biegł nie spiesznie. Czasem aż zbyt leniwie...