Ostatnią z wizytowanych wysp archipelagu Togeanów była wyspa Bomba, a w zasadzie malutka wysepka położona u jej brzegów – Polyalisa. Resorcik o tożsamej nazwie, składający się z prostych drewnianych bungalowów, zachwyca swym położeniem. To zdecydowanie najpiękniejsze z odwiedzanych przeze mnie miejsc na Togeanach. Malutka wysepka, dwie bielutkie plaże, klify z bungalowami położonymi na ich szczycie, niezapomniane widoki na zachodzące słońce, całkiem interesujące okoliczne rafy. W tej wersji Togeany wydały mi się najbardziej zbliżone do stereotypowych, idealistycznych wyobrażeń o tym zapomnianym skupisku wysepek w zatoce Tomini.
I wszystko byłoby pięknie, cacy i kolorowo, gdyby nie jeden fakt. Bomba, która miała być naszym ostatnim miejscem na Togeanach, stała się naszym więzieniem, naszym przekleństwem. Wszystko za sprawą niekorzystnych warunków morskich, które nastały akurat w dniu naszego planowego wyjazdu na stały sulawesański ląd. Potężne fale, które przypłynęły nie wiadomo skąd i rozhuśtały spokojne do tej pory morze, sprawiły, że ustał wszelaki transport. W efekcie, de facto nie mogliśmy opuścić tych wysp. Staliśmy się zakładnikami Bomby. Fajnie brzmi, choć do śmiechu mi nie było. I tak dzień w dzień, przez kolejne 4 dni wypatrywaliśmy symptomów poprawy pogody, mniejszych fal i co za tym idzie jakiejkolwiek łodzi, która mogłaby nas bezpiecznie odwieźć na stały ląd. Poczułem się, jak w książce Agaty Christie – "I nie było już nikogo", gdzie bohaterowie stają się zakładnikami bezludnej, pięknej wyspy, przestając zwracać uwagi na jej powab, a koncentrując się na walce o przetrwanie. W moim przypadku aż tak tragicznie nie było, w dodatku nie dochodziło do tragicznych mordów. Niemniej podobnież przestałem dostrzegać otaczające piękno, raczej przeklinając ile popadnie na mój los. Moje plany kolejnych wojaży, wizytacji kolejnych destynacji, z topową Tana Toraja, stanęły pod wielkim znakiem zapytania. Z drugiej strony, cóż ma powiedzieć mój fiński kompan wyprawy po Sulawesi, któremu wskutek owych niekorzystnych okoliczności, przepadły zaplanowane i zakupione wcześniej aż 4 loty.
Przerabiałem już podobną sytuację na Wyspach Banda, które mogłem opuścić de facto dopiero po 2 tygodniach, czego bynajmniej nie żałowałem. Broń Boże ... To jest wada i zaleta dalekiej Indonezji. Możesz utknąć w miejscu na dłuższy czas i ciężko Ci się wydostać, ruszyć dalej, realizować plany, czasem nawet wrócić do domu. Daleka Indonezja to zdecydowanie miejsce dla ludzi, którzy mają czas. Głównie backpackerów, którzy niespiesznie przemierzają świat, dla których czas się nie liczy, dla których dzień w tę lub w tamtę nie stanowi problemu. Dla ludzi takich jak ja... Dlatego też, co jest niesamowitą zaletą dalekiej Indonezji, nie docierają tu resortowcy, all incluse'owcy, ludzie o ograniczonych ramach czasowych. Dlatego ta daleka Indonezja jest ciągle piękna, naturalna, nieskażona pobudkami materialnymi, nieprzerobiona na modłę zachodnią, nie przystosowana do standartów i wymagań ludzi zachodu. Takie są i Togeany, archipelag 56 wysepek w zatoce Tomini, odwiedzanych przez naprawdę ukierunkowanych na ich zobacznie plecakowych turystów. Tu masowa turystyka, megabity tętniących klubów, pijana anglosaska młodzież, gburni Rosjanie, primadonny w szpilkach, nie docierają. Dlatego Togeany, nieodkryte przez krwiożerczy turystyczny kapitalizm, nastawiony na zysk, kosztem spokoju, ciszy, autentyczności miejsca, w dalszym ciągu rozpościerają swoje naturalne piękno tej nielicznej grupie turystów, którzy tu docierają. I całe szczęście ...
I pewnie moim zachwytom nie byłoby końca, gdyby nie jedna okoliczność. Niestety podwodne życie Togeanów nie jest już takim rajskim, jakim ponoć kiedyś zwykło być. Okoliczne wody są przerybione, wielkich ryb malutko, rafa zniszczona łowieniem przy użyciu cyjanidów lub nawet dynamitu. Podobno wyspa Una Una wygląda nieco lepiej pod tym względem. Dla zwykłego miłośnika podwodnego życia Togeany ciągle byłyby zapewne wielce interesującym miejscem. Dla mnie, po wcześniejszych doświadczeniach z innych miejsc, zwłaszcza z idealnych pod tym względem Wysp Banda, nic już nie jest takie samo. Wyspy Banda pozostają w tym względzie niedoścignionym wzorcem, do którego porównuje, zapewne będę porównywał, każde kolejne nurkowe raje...