Rankiem wyruszyłem w kierunku południowych obrzeży prowincji Sumba Barat. W planach miałem odwiedziny kilku ciekawych destynacji dystryktu Wanokaka. Ostatecznie, będąć już na rozdrożu dróg między dystryktami Wanokaka a Lamboya, zmieniłem plany. Uznałem, że skoro jutro pojadę tutaj do Lamboyi na festiwal Pasola, warto wiedzieć, gdzie jechać. A że i tutaj atrakcji, zwłaszcza plażowych, sporo, nie czyniło mi to zbytniej różnicy. Na okolice Wanokaki jeszcze przyjdzie czas.
Po około godzinnej jeździe dotarłem do dystryktu Lamboya, mijając wkrótce miejsce w którym jutro odbywać się będą konne walki w ramach festiwalu Pasola. Póki co pokaźnych rozmiarów łąkę uczyniło miejscem swojego wypasu bydło. W każdym razie widok na łąkę budził wyobrażenia, co do zdarzenia które ma tu mieć miejsce dnia kolejnego. Posiedziałem chwilę na pustej trybunie. Podumałem, porozmawiałem z jutrzejszymi uczestnikami zawodów, którzy póki co sprzątali okolicę areny Pasoli. Postanowiłem pojechać ku plażom dystryktu Lamboya. Ze zdjęć wydawały się nad wyraz urokliwe. W rzeczy samej takowe były. Plaża Kewewa trochę odstraszała wypłukanymi betonami, będącymi śladem dawnego wału przeciwmorskiego. Ale i tak robiła wrażenie. Jeszcze większe plaża Pantai Dewa. Bezkres plażowego brzegu, klify u jej lewej strony, błękit morza, zero ludzi. Nie licząc dzieciaków, które gdy tylko się dowiedziały, że przyjechał białas wnet przybiegły sprzedawać mi kokosy. Piękne miejsce. Po prawej stronie plaży Dewa leży plaża Pantai Marossi, kilkukilometrowa wąska ława delikatnego piasku z widokiem na okoliczną wysepkę. Największe jednak wrażenie zrobiła na mnie plaża Pantai Watubela, a zwłaszcza widok na nią z okolicznych klifów. Wąska w porównaniu do sąsiadek, za to z ciekawymi formacjami skalnymi i klifami po jej obu stronach. W dodatku, by do niej dotrzeć musiałem przejść przez tradycyjną wioseczkę sumbańską, zamieszkałą przez niebywale sympatycznych mieszkańców. Cukierki, którymi częstowałem tamtejsze dzieciaki sprawiły, że wnet zyskałem w nich nieodłącznych towarzyszy spaceru ku plaży. Mimo, że pogoda dopisywała, a i krokodyli ponoć tu nie ma, jakoś ne ciągnęło mnie ku morskim kąpielom. Miałem jeszcze pierwotnie w planie odwiedziny plaży w Nihiwatu, gdzie znajduje się resort wybrany w 2015 roku jako najlepszy resort na świecie. Ceny noclegów rozpoczynają się tam od 5 tysięcy złotych za noc. Uznałem, że jednak się nie skuszę. Raz, było juź późno, dwa jakoś nie przemawiają do mnie te wszystkie snobistyczne miejsca. Nie czuję się w nich dobrze ...
Wieczorem na powrót wróciłem do Waikabubak. To był udany dzień. Wyczekuję z ekscytacją jutra ...