Niedawne kilka dni w Italii nastawione głównie były na odwiedziny maciupeńkiego San Marino. Towarzyszący temu pobyt w pobliskim
Rimini, miał być tylko dodatkiem. Miało być plażowo i relaksacyjnie, w końcu Rimini to główny kurort plażowy całej Italii. Po samym miasteczku zbyt wiele sobie nie obiecywałem. W jakim byłem, jak zapewne większość tam trafiających, błędzie. Rimini ma całkiem urokliwą twarz, tkwienie w przekonaniu, że jej największym atutem są wyłącznie plaże, to albo brak uprzedniej wiedzy w tej materii, co było moim udziałem, albo zakłamywaniem rzeczywistości.
Warto bowiem wiedzieć, że Rimini :
- to starożytne miasto historyczne, do którego docierała niegdyś słynna rzymska droga Via Flaminia, zwieńczeniem której był i po dziś dzień pozostał słynny łuk Augusta,
- ma most, który ma ponad 2000 lat, Most Tiberiusza z 20 r n.e.,
- ma niebywale urokliwą, renesansową starówkę, na czele z pięknym Piazza Cavour,
- posiada śliczną, pełną kolorów, murali, rowerów, wielobarwnych donic i kwiatów, dzielnicę San Giuliano,
- jest miastem rodowym słynnego włoskiego reżysera Roberto Felliniego
Uwielbiam odwiedzać Italię, kiedyś czyniłem to nader często, dzięki czemu dosyć dobrze ją poznałem. Italia jest uśmiechnięta, przyjazna. Gdziekolwiek by się nie obejrzeć trafia się na jakiś zabytek, stary kamień, zameczek. Nawet w miejscach, które o takie przymioty by się nie posądzało. A tak było w przypadku mojej wiedzy o Rimini. Wyjazdy uczą, kolejny raz mam tego świadectwo...