Nie ma się zbytnio co rozwodzić nad wizytą na wulkanie Irazu (3432m). Jak wspominałem w poprzednim poście, jest to raczej wulkan niedzielny. Wjeżdza się na samą górę... W naszym przypadku autobusem podmiejskim ze stolicy. Potem kilkadziesiąt metrów do przejścia po płaskim i masz przed sobą kalderę wulkaniczną. Voila' Ot, cała filozofia...
Do zapomnienia...