87 dni - tyle trwała
moja 13sta zimówka w tropikach. Po poprzedniej, spędzonej w realiach okołocovidowych, wielce statycznej, w całości spędzonej w Dominikanie, tym razem było dynamicznie, w ruchu, tak jak lubię...
Cały ten okres poświęciłem na wizytację Ameryki Centralnej.
Odwiedziłem w tym czasie :
- Panamę
- Kostarykę
- Nikaraguę
- Salwador
- Honduras
- Gwatemalę
Oprócz wizytowanej przed laty Gwatemali, wszystkie dla mnie nowe kraje. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że było pięknie. Cudowny to fragment Świata, z niesamowitymi ruinami pomajańskimi, dziewiczą przyrodą, kapitalną kolonialną architekturą, sympatycznymi (w większości) ludźmi, pięknymi przedstawicielami fauny. Nieco gangsterski,a i owszem. Taka już specyfika tego regionu. Niemniej przy zachowaniu odpowiednich reguł postępowania, dosyć przyjemny to region dla eksploracji.
Zachwyciła mnie Nikaragua zwłaszcza, kapitalny kraj. Zadziwił bogactwem przyrodniczym Honduras, ujęła swoimi plażami Panama, swymi lokalnymi mieszkańcami i smacznymi papusami zaciekawił Salwador, kolejny raz roztoczyła swój czar Gwatemala. W zasadzie jedynym miejscem, z którego wracam nieco zniesmaczony była osławiona Kostaryka. Przyroda tam jest przednia, ale stopień komercjalizacji i przesiąknięcia masową turystyką już nie na moją turystyczną wrażliwość...
Mam kilka highlightów wyprawy, kilka miejsc które na pewno na zawsze zadomowią w mojej podróżniczej świadomości :
- cudowne ruiny Copan w Hondurasie z kolorowymi arami swobodnie nad nimi szybującymi
- wejście na wulkan Baru w Panamie
- małe żabki w Kostaryce i Panamie
- piękne okolice kolonialnego miasta Santa Ana w Salwadorze
- karaibski klimat gwatemalskiej enklawy ludu Garifuna w Livingston
- przecudne kolonialne miasta Leon i Granada w Nikaragui
- zjazd na desce, tzw. volcanobording z wulkanu Cerro Negro w Nikaragui
- rajskie wyspy San Blas w Panamie
- majańskie Tikal, Quirigua i Yaxcha w Gwatemali
To były piękne, intensywne 3 miesiące w drodze. Kolejne piękne miesiące na mojej podróżniczej drodze...