Ludzie dzielą się na trzy kategorie. Tych, którzy nie mają żadnych marzeń, a takich jest całkiem sporo. Niebywale smutne ich życie... Tych, którzy tylko marzą, choć bywa równie smutne, gdy wiele z tych marzeń to marzenia wyłącznie natury materialistycznej. W końcu takich którzy marzenia spełniają. Nie ważne jakiej natury, byle wznioślejsze niż tylko konsumpcyjnie ukierunkowane. Ważne że spełniają... Życie w końcu polega na tym, by czegoś od niego chcieć, ku temu dążyć i w końcu mieć satysfakcję, że się to osiągnęło...
Moje marzenia to głównie marzenia natury podróżniczej. Wiele z nich spełniłem. Jeszcze więcej mam nadzieję przede mną. Dziś, przy wielkim udziale moich współtowarzyszy motocyklowej niedoli - Wojtek Hankiewicz i Jimmy Shamoon (dzięki), spełniłem kolejne, wielkie marzenie podróżnicze. O
Karakorum Highway marzyłem od lat. Od lat marzyłem, by przejechać tą, jedną z najsłynniejszych, jedną z najwyżej położonych, dróg świata,
motocyklem. Od zawsze marzyłem zdać ów
motocyklowy egzamin dojrzałości . Drogę, wliczaną w poczet obiektów określanych mianem Ósmego Cudu Świata... Przejedziesz osławioną Karakorum Highway..., wtedy nic Ci już niestraszne...
Dziś marzenie finalnie spełniłem. Nie przejechałem, gwoli ścisłości, wprawdzie całej Karakorum Highway ... Ma ona ok. 1300 kilometrów, rozciągając się od Hasan Abdal w pakistańskim Punjabie po Khasghar w Chinach. Prawie 500 kilometrowy odcinek od Islamabadu po Gilgit przejechaliśmy samochodem. Od Gilgit po chińską granicę na przełęczy Khunjerab Pass i to w obie strony (ok 270 km w każdą) już motorami. Dalej, do Chin, póki co nie idzie wjechać. Granica, od czasu wybuchu pandemii covid, jest totalnie zamknięta... Może kiedyś będzie mi danym ją finalnie dopiąć...
Osławiona Karakorum Highway swój najpiękniejszy odcinek ma właśnie w prowincji Gilgit-Baltistan, na trasie którą pokonaliśmy. To z tym odcinkiem najczęściej się kojarzy, to na tym odcinku sporo pokrywa się z pradawnym
sławetnym Jedwabnym Szlakiem. To tutaj potężne siedmiotysięczniki wyrastają wprost pionowo ku górze (Rakaposhi 7788 m, Passu Sar 7748m, Diran 7273 m, Golden Peak 7702 m, kilka innych), tutaj zwłaszcza w dolinie Hunzy znajduje się kilka topowych atrakcji turystycznych Pakistanu, o czym będzie w osobnym poście. Na tym odcinku zbudowano kilkanaście potężnych tuneli z prawie czterokilometrowym najdłuższym z nich. Tutaj finalnie wjeżdża się na najwyższy punkt Karakorum Highway,
przełęcz Khunjerab Pass (4693 m), będącą jednocześnie najwyższą drogową granicą między państwami w świecie. Tu, na Khunjerab Pass usytuowany jest również najwyżej położony bankomat w świecie...
Spełniłem marzenie o Karakorum Highway. Mimo, że jakość drogi jest wręcz zaskakująco dobra, nie raz wręcz dywanowo doskonała, nie było łatwo. Co rusz doszczętnie pozrywane, powykręcane barierki tylko uświadamiały mnie o faktycznym niebezpieczeństwie, jakie grozi ze strony potężnych gór. Osuwiska skalne, lawiny są tu na porządku dziennym. Co rusz spoglądałem ku górze z obawą przed gniewem tych majestatycznych i dzikich gór. Ze strachem, podziwem, niepewnością, zachwytem, kompletnie ambiwalentnymi uczuciami i myślami. Tym bardziej wdzięcznym losowi pozostaje być, że udało mi się pokonać ową osławioną trasę bez uszczerbku na zdrowiu... Ową sławną Karakorum Highway, najpiękniejszą widokowo drogę świata...
P. S. Nie odbieram bynajmniej zrobienia Karakorum Highway jako mojej najtrudniejszej wyczynowo motocyklowej wyprawy. Za dużo trudniejszą uważam choćby wyprawę po Borneo motocyklem (pętla po Sabah), kiedy jechałem kompletnie sam, drogą przez dziką dżunglę, godzinami nie spotykałem człowieka. W dodatku musiałem z sobą wozić spore zapasy paliwa. Przy tym KKH to pestka..
P.S. Jednak osobnego postu z najbardziej chyba znanych miejscówek prowincji Gilgit-Baltistan, a więc z Doliny Hunzy, jeziora Attabad, fortów w Karimabadzie ... nie będzie. Rozbity telefon w trakcie lawiny w drodze do Naltar, o czym w kolejnym poście, sprawił, że cała dokumentacja zdjęciowa odeszła w siną dal :(