Siedziałem sobie i czekałem aż buldożer oczyści osuwisko, które zasypało drogę do
doliny Naltar. Czas się dłużył... Szedł już w godziny... Bynajmniej jakoś nie w smak było mi narzekać w takich okolicznościach przyrody. Po drugie powoli już przywykłem do tutejszej rzeczywistości.. Droga do Naltar to jedna z najgorszych dróg, jakimi jechaliśmy w Pakistanie. Kompletnie nieutwardzona, z potężnymi dziurskami i wyrwami w nawierzchni, a co najgorsze, z regularnymi osuwiskami...
Buldożer wyrąbywał pozostałości osuwiska w najlepsze. Kurzyło się, trzęsło niemożliwie. Przyglądałem się temu z ciekawością, w sumie nie miałem nic innego do roboty. Wtem potężny kawał żlebu osunął się w dół. Pozostało mi wiać stąd, ile sił w nogach. Lepiej nie zostać zasypanym żywcem. Ucieczka nie jest tym, co najlepiej mi wychodzi... Wywróciłem się. Przywaliłem gdzieś udem w kamienisko. Pal licho odrapania, zagoją się, pomyślałem... Dopiero po czasie uświadomiłem sobie, że w tej samej kieszeni, przy tym właśnie udzie, miałem telefon... Wyświetlacz rozbity, trudno... Rzecz materialna, ważne że wyszedłem z tego cało...
Dolina Naltar to kolejne z piękniejszych miejsc północy Pakistanu, prowincji Gilgit-Baltistan. Znajduje się tutaj stok narciarski, pochodzą stąd też pakistańscy alpejczycy olimpijscy. Mimo trudności w dojeździe, mimo niebezpieczeństwa w postaci owych osuwisk i lawin, jak najbardziej warto tu dotrzeć.
Wszystko po to, by zobaczyć niesamowicie urokliwe, wielokolorowe jeziorka wysokogórskie. Jest ich tutaj dokładnie 6 (Satrangi Lake, Halima Lake, Bodo Lake, Dhudia Lake, Pari Lake i Blue Lake), mienią się różnymi kolorami, od zieleni, błękitu, aż po brązy. Spokój miejsca, wysokogórska, alpejska panorama wokół, plus majestat wysokich okolicznych górzysk, sprawiają że to niebywale piękna miejscówka. Nie będę się porywał na patetyzm, bo zdjęcia same w sobie oddają niebywały urok tego miejsca...