Do
Chin wpadam z wizytą już po raz czwarty, a jeżeli liczyć jako Chiny także Hongkong i Macau, gdzie byłem po kilka razy, to w sumie nawet już by się tego trochę uzbierało. Zawsze były to jednak krótkie wizyty w ramach darmowej 48 godzinnej wizy, a to w Pekinie i na Murze Chińskim w Mutianyu, a to w Shanghaju, czy też w Kantonie. I choć do Chin, ku dłuższej wizycie na jej łonie, od zawsze mnie ciągnęło, przerażały mnie wizje wizyt w ambasadach, załatwiania wizy, wszystkich tych żmudnych formalności, itp. Jakim więc błogosławionym zrządzeniem losu była ogłoszona w połowie tego roku decyzja tamtejszych władz o zwolnieniu z obowiązku wizowego obywateli Polski. Fakt, dotyczy to tylko pobytów do 15 dni, ale daje to już zdecydowanie większe możliwości zajrzenia w chiński interior, w miejsca ze szczytów moich podróżniczych marzeń. W odstawkę poszedł więc misternie przygotowany plan kolejnych odwiedzin Japonii, tym razem miejsc spoza turystycznego szlaku w tym kraju, na rzecz właśnie wizyty w Chinach...
W 15 dni za wiele w Chinach zobaczyć nie idzie. Toż to olbrzymie i rozpasłe cielsko, Do Chin wpadam z wizytą już po raz czwarty, a jeżeli liczyć jako Chiny także Hongkong i Macau, gdzie byłem po kilka razy, to w sumie nawet już by się tego trochę uzbierało. Zawsze były to jednak krótkie wizyty w ramach darmowej 48 godzinnej wizy, a to w Pekinie i na Murze Chińskim w Mutianyu, a to w Shanghaju, czy też w Kantonie. I choć do Chin, ku dłuższej wizycie na jej łonie, od zawsze mnie ciągnęło, przerażały mnie wizje wizyt w ambasadach, załatwiania wizy, wszystkich tych żmudnych formalności, itp. Jakim więc błogosławionym zrządzeniem losu była ogłoszona w połowie tego roku decyzja tamtejszych władz o zwolnieniu z obowiązku wizowego obywateli Polski. Fakt, dotyczy to tylko pobytów do 15 dni, ale daje to już zdecydowanie większe możliwości zajrzenia w chiński interior, w miejsca ze szczytów moich podróżniczych marzeń. W odstawkę poszedł więc misternie przygotowany plan kolejnych odwiedzin Japonii, tym razem miejsc spoza turystycznego szlaku w tym kraju, na rzecz właśnie wizyty w Chinach...
W 15 dni za wiele w Chinach zobaczyć nie idzie. Toż to olbrzymie i rozpasłe cielsko,
trzeci największy kraj Świata (ponad 9,5 mln.km2), wielkości prawie że całej Europy. Skrywa tyle unikalnych kulturowo i przyrodniczo miejsc, to drugi w Świecie kraj pod względem zasobności w obiekty z listy
UNESCO (znajduje się ich tutaj aż 57...), że nie sposób im stawić czoła dysponując nawet wielokrotnością czasu, którym dysponował będę ja. A mimo to zobaczę miejsca, z samego czubka listy chińskich miejsc, które zawsze chciałem zobaczyć. Swoiste creme de la creme tego kraju.
Same hity... I to hity w skali ponadprzeciętnej nie tylko biorąc pod uwagę same Chiny, ale ponadprzeciętne w skali całego Świata. Nie dziwi więc, że emocje mną targają niczym podróżniczym nuworyszem. Nie dziwi, że nawet takiemu podróżniczemu wiarusowi, solidnie zaprawionemu w bojach, ekscytacja buzuje, wyczekując już stanięcia w oko w oko z tymi cudami.
I, żeby nie było tylko tak pięknie i kolorowo, same achy i ochy, odnośnie tego wyjazdu do Chin, muszę nadmienić, że
trapi mnie kilka obaw odnośnie wyjazdu i samego kraju. Po pierwsze do absurdalnych granic rozwinięta
cybernetyzacja tego kraju. Dość powiedzieć, że już praktycznie wyłączona jest w wielu miejscach możliwość płatności gotówką. Nawet kartą bankową ciężko ponoć przychodzi uiścić należność. Chiny to kraj kodów płatniczych, rozbudowanych kombajnów aplikacyjnych, którymi się płaci i nie tylko. Dochodzi do absurdów, że nawet by dać jałmużnę osobie w potrzebie trzeba zczytywać jej kod cyfrowy... Przeraża mnie taka wizja świata, świata orwellowskiego, nie umiem się na nią godzić, jej zaakceptować. Jadąc do Chin, jestem niestety do tego zmuszony... Na Chiny trzeba być przygotowanym, odrobić lekcję przed przyjazdem. Bez tego człowiek może być grubo zaskoczonym. Sam jestem ciekaw, jak im od tej akurat strony stawię czoła ...
Kolejny problem –
inwigilacja, miliony kamer śledzących każdy Twój ruch. Blokowanie zachodnich stron i aplikacji, konieczność obchodzenia tych blokad vpn-ami itp...Wolność to największe dobro człowieka, tutaj ona jest zawłaszczona. Może dlatego u Chińczyków, a przynajmniej miałem takie wrażenie po poprzednich wizytach tutaj, jak i po możliwości wielokrotnego obcowania z turystami chińskimi za granicami tegoż kraju, taka swoista
oziębłość, obojętność, brak serdeczności, brak indywidualizmu. Szczerze, nigdy nie byłem wielkim miłośnikiem przedstawicieli tej nacji... Chciałbym po tej wizycie stwierdzić, że jednak się myliłem. Dlategóż ciekaw jestem owych socjologicznych spostrzeżeń na miejscu...
Celowo jadę po sezonie wakacyjnym. Bo kolejną sprawą, która mnie przeraża są tłumy turystów w miejscach atrakcji turystycznych. Chiny niestety są z tego znane. Nie cierpię miejsc przeżartych
masową turystyką, nadmieniam o tym zresztą przy każdej okazji, miejsc maksymalnie skomercjalizowanych, zadeptanych turystycznym butem. Łudzę się nadzieją, że uda mi się jakoś, choć w minimalnym stopniu, obronić przed uderzeniem tych wszystkich przywar współczesnej turystyki.
Jak będzie w rzeczywistości ? Jak zwykle okaże się w praniu... Wiele pytań, zagwozdek, wątpliwości, z którymi tam na miejscu przyjdzie się zmierzyć i stawić im czoła...