Opuściliśmy Eswatini, wracając jego północnym przejściem w Ngwenya do RPA. Odtąd przyjdzie nam w udziale, przez Johanesburg, gdzie zdajemy samochód, dalej punkt startowy afrykańskich wojaży zimbabwańskie Victoria Falls, udać się w drogę powrotną z Czarnego Lądu.
Trzy tygodnie tutaj minęły jak z bicza strzelił, obfitując w tyle przygód, atrakcji, że czasem brakło by wieczoru na ich opowiedzenie przy zimnym piwku. Przejechaliśmy 3850 kilometrów, spędzając za kółkiem naszego self safari auta bite 92 godziny, poruszajac się z średnią prędkością 46,5 km/h. Piękna to była podróż. Afryka wjechała na tapetę, będę częstszym gościem na jej dzikim łonie. Nie mówię jej do widzenia, nie czas to na pożegnanie z Afryką, lecz do zobaczenia wkrótce...