Wreszcie opuscilem Koh Tao. Ciezko bylo, ale czas juz najwyzszy ku temu byl. Porannym promem dotarlem, po 2 godzinnej zegludze, na Ko Phangan, miejsca kiedys bedacego prawdziwa enklawa hippisowskiej braci. Poki co nie bede zbytnio opisywal tego miejsca, bo w sumie nawet nie mialem okazji zbytnio sie nim rozkoszowac. Po znalezieniu taniutkiego bungalowu (25 zl za 4 osobowy domek) ruszylem plaza do glownego miasta turystycznego wyspy - Hat Rin. Moj osrodek polozony jest nad paskudna plaza Sunset Beach. Nic dziwnego, ze Angole wygrzewaja swoje dupska w basenie hotelowym. Plaza zapewne musialabyc pieknym miejscem, ale juz nie dzisiaj. Sterta smieci sprawia, ze wrazenia sa zdecydowanie negatywne. Co innego druga plaza - Sunrise Beach. Szeroka, czysciutka, o pieknym bielutkim piaseczku, postanowilem troszke pofolgowac leniwej naturze i polezec na tym mieciutkim dywaniku. Niesamowitym wrazeniem bylo dla mnie ogladanie z morza meczu Slowakow z Paragwajem, ktory przed chwila sie skonczyl. Siedzialem sobie w cieplutkiej zupce, bo taka temperature ma woda i ogladalem meczyk. Prawda,ze super. Za chwile kolacyjka i to chyba na tyle. Nie planuje dzis nocnych ekscesow, bo ostatnio bylo ich troche za duzo. A po drugie raniutko chce wypozyczyc skuterek i posmigac caly dzien po wyspie. Dla zainteresowanych - skuterek kosztuje mnie na caly dzien bagatela 11 zl
Pozdrawiam
Jutro powinienem juz byc bogatszy o wrazenia z motorkowej wycieczki po wyspie