Gdyby to ode mnie zalezalo, zostalbym na dluzej w Malezji. Bardzo mi sie tam podobalo i tyle jeszcze miejsc chcialem zobaczyc. Niemniej nadgorliwosc, tj. znacznie wczesniejsze zakupienie biletu powrotnego z KL do Bangkoku, sprawilo ze nie bylo wyjscia. Moze bylo, olac bilet i zostac w Malezji., odwiedzic planowane Cameron Highlands i Malakke? Dlugo sie nad tym zastanawialem, ale ostatecznie z zalem opuszczajac Malezje, wrocilem do Tajlandii. Tu tez jest tyle do zobaczenia. Przenocowalem w Bangkoku, na slynnej Khao Sao Road. Muzyka huczala do drugiej w nocy. Pijanstwo, hulanka , swawola, nie chce mi sie tu dluzej siedziec. Dodatkowo wczoraj atakowal mnie pedzio, musialem do dosadnie tlumaczyc, ze wole kobitki. On ripostowal, ze pewnie jeszcze nie probowalem z facetami, ale na pewno mi sie spodoba. Chyba najlepiej byloby go trzasnac w twarz. W Tajlandii obecnosc pedziow, lady boyow i innych wynaturzencow jest powszechna w kazdym miejscu i to na tyle powszechna,ze Tajowie najzwyczajniej to akceptuja i nie zwracaja uwagi.
Jeszcze bedzie okazja pobuszowac po stolicy Tajlandii, choc zdecydowanie mniej mi do gustu przypadla niz jej malajska odpowiedniczka. Azjatycki chaos ma swój urok, niemniej jego nadmiar może nurzyć. Podobnież jak i Bangkok, który swym rozmachem, wielkością, szybkością życia, gwarnością na tyle przytłacza, że aż chce się uciec gdzieś w spokojniejsze miejsce. Gdzieś, gdzie nie trzeba patrzeć na hordy podpitych Angoli, zataczających się, niedoceniających orientalnej twarzy Azji, szukających spełnienia w Mc Donaldach, wątłych ramionach Tajek, czy kolejnych opiumowych oparach. Oj, to nie miejsce dla mnie. Muszę poszukać spokoju, wyciszenia, śladów historii, kontaktu z nieskażoną cywilizacją twarzą Azji.
Postanowilem sie przerzucic do Ayuthayii, starozytnej stolicy imperium syngaleskiego i siostrzanego kompleksu slynnego Angkor Wat. Juz sama obecnosc miejsca na liscie UNESCO stanowi asumpt do jego odwiedzin. Chcac wiec uciec od zgielku wielkiego miasta udaje se wprost do Ayuthayii. Mam nadzieje,ze bedzie o czym pisac. Ba, jestem o tym przekonany...
Pozdrawiam