Zmeczony Bangkokiem, tak po kilku dniach, stolica Tajlandii naprawde meczy, postanowilem obrac nowy kurs. Pierwotnie mialem w planach uderzyc do Kambodzy. Niemniej w ramach obecnie posiadanej wizy nie zostalo mi juz prawo opuszczenia Tajlandii bez utracenia wizy. Prosciej mowiac, musialbym ponownie wyrabiac nowa wize, ewentualnie wziac krotka 15 dniowa na granicy. Postanowilem przedwczesnie tego nie czynic. Pojade sobie znow na poludnie, a dopiero potem, byc moze... do Kambodzy. Gdzie. W sumie jeszcze nie wiem, zdecyduje sie w samym Surat Thani. Albo uderzam w odwiedziny znajomych na Koh Samui, albo jade na zachodnie wybrzeze. Generalnie druga opcja jest bardziej kuszaca, w koncu zobacze nowe miejsca. Koh Samui calkiem dobrze juz poznalem. Jutro rano zdecyduje.
Dzisiaj wloczylem sie po Bangkoku, glownie plywalem lodziami po rzece. Odwiedzilem piekny Wat Arun. Konstrukcyjnie przypominal troche slynny Tikal w Gwatemali. Upal nieziemski, az sie klikac w klawiature nie chce.
Pozdrawiam