Zostalem wiezniem tej wyspy. Ale takim fakultatywnym, z wyboru. Kumpel z Francji juz pojechal. Ja zostalem. Z zupelnie innego powodu, bynajmniej nie z sentymentu do wyspy. Jak pisalem duzo bardziej lubie Ko Phangan, choc i Samui, a szczegolnie jej czesc poludniowa, dzika i jeszcze nie rozdarta przez negatywny wplyw turystyki masowej, ma w sobie cos niezwyklego. Mialem juz wyjezdzac na zachodnie wybrzeze, ale wstrzymaly mnie deszcze tam grasujace. Choc gwoli scislosci, to jedna bardzo urodziwa Tajka. Uparla sie, ze nie pozwoli mi wyjechac i celu dopiela. Jezdzimy wiec sobie codziennie na wycieczki motorowe na owo piekne i dzikie poludniowe wybrzez Koh Samui i milo spedzamy czas. Nawet nie zamierzam kierowac wzroku ku slawnemu Chaweng, ktore zupelnie mi do gustu nie przypadlo. Przypomina kurorcik na Majorce, ot chocby, pelny zadnych seksualnych przygod, pijanych i nacpanych turystow. Ruch niesamowity, smrod na drodze rowniez, korki etc. Zupelne przeciwienstwo spokojnego, cichego, ciagle jeszcze pozostajacego w objeciach natury, poludnia. Dzisiaj bylem na pewnej cudownej dzikiej plazy, odkrylem ja zupelnie przypadkiem. Mniemam, ze turystow za bardzo ona nie widzi. Raz daleko, dwa na zupelnym odludziu, trzy droga przyprawiajaca o dreszcze. Moja towarzyszka wolala przemierzyc trase piechota niz jechac na strasznie nachylonej trasie. Ale widok nieziemski. Az zamarzylo mi sie kupic tam skrawek ziemi. Piekne miejsce. Moze kiedys, kto wie.
Pozdrawiam wszystkich