Po ponad miesiacu ponownie docieram do malajskiej stolicy. Oczywiscie za miejsce docelowe obieram tutejsze Chinatown. Nie moge sie nadziwic. Dzisiaj zaczyna sie ramadan. Wydawalo mi sie,ze nastana wieki ciemnosci, tymczasem zycie tubylcow nijak nie rozni sie od czasu przedpostnego. Zupelnie inny tutejszy muzulmanizm od chocby fanatycznego arabskiego. Muzulmanki pichca potrawy, wiec chyba ktos je zjada. Co znaczy,ze post byc moze nie do konca jest respektowany. Zamierzam przyjrzec sie owemu zjawisku dokladniej. I rzecz jasna zdac pozniej relacje.
Pozdrawiam