Do stolicy (obok Faro, czy Albufeiry) portugalskiego zagłębia turystycznego - ok. 50 tys. Portimao, docieramy późnym popołudniem. Mkniemy, z nadzieją ujrzenia cudownego zachodu słońca, ku największej atrakcji okolicy, słynnej plaży Praia da Rocha, uważanej przez wielu za najpiękniejszą w Algarve, a być może i całej Portugalii. Matka przyroda popuściła tutaj wodze fantazji pozwalając procesom krasowym i erozji na swobodę przy rzeźbieniu form skalnych, wyrastających na jaśniutkim piasku pod najróżniejszymi postaciami. W efekcie powstały skalne kolumny, bryły, bruzdy i wypiętrzenia pozwalające na snucie przez odbiorcę ich piękna różnorakich wyobrażeń co do ich formy. Zachód słońca rzucający czerwonawą poświatę na formacje skalne dodaje im niesamowitego uroku. Postanawiamy powrócić tu rankiem, by podziwiać w świetle dziennym piękno tego miejsca. Noc spędzamy w zaskakująco przyjemnym schronisku młodzieżowym (pousadas de juventude). Sala kinowa, basen, wysoki standart, jestem zaskoczony jakością takiej noclegowni. Tym bardziej, że płacimy tylko 12 euro od głowy, a dostajemy dodatkowo jeszcze śniadanie w cenie. Zresztą, o czym później wielokrotnie danym mi było się przekonać, baza noclegowa w Portugalii, w owych schroniskach, jest na bardzo wysokim poziomie, wprost nieprzystającym do niskiej ceny.
Rankiem ponownie odwiedzamy plażę Praia da Rocha. Być może urzeczeni wieczornym spektaklem zachodzącego słońca, nie zwróciliśmy wczoraj uwagi na przywary sprawiające, że plaża traci w oczach, zwłaszcza w porównaniu do plaż, które zobaczyliśmy w późniejszym etapie naszej wędrówki. Z urokiem samej plaży, a zwłaszcza cudownych formacji skalnych nie licuje bowiem widok na hotele, budynki i inne turystyczne przybytki gęsto rozsiane na nabrzeżu. Traci ona przez to swój urok, pozwalając konsumpcyjnej wizji turystyki wkroczyć ze swymi buciorami w bastion wydałoby się zarezerwowany dla westchnień nad pięknem i misterią natury. Ilekroć spojrzeć w stronę nabrzeża, plaża traci swój przymiot dzikości, miejsca pozwalającego na kontemplację i spokój. Zapewne jeszcze bardziej w okresie najazdu turystów w okresach letnich, gdy ponoć przysłowiowej szpilki wbić tu nie da rady.