Az wstyd sie przyznac, ale dzisiaj opuscilem kamping o 11. Chyba wplyw na to mialo zmeczenie. W sumie od ponad 2 dni praktycznie nie spalem, drzemiac tylko troche w autobusie do Lumut. A bedac na takiej pieknej wyspie spac nie wypada. Juz w polowie dnia skonstatowalem, ze szkoda, ze na wyspe mam tylko 2 dni. Jest ona malutka, jej pokonanie dookola wypozyczonym motorkiem zajmuje z grubsza 30 minut. Nie znaczy to jednak,ze nie jest urokliwa. Jej wnetrze jest prawdziwym, dzikim interiorem. Srodek wyspy porastaja potezne gory, drogi serpentynowo wioda raz to w gore, raz stromo w dol. Ale widoki sa przednie. Tam, gdzie dzungla zostawi troche swobody, widac pocztowkowe widoki na pobliskie nabrzeze. Wlasciwie tylko ono jest zabudowane, w niektorych miejscach zreszta bardzo urodziwie. Na morskim nabrzezu stoja ciekawie prezentujace sie wioski rybackie, w wiekszosci usadowione na cieniutkich palach. Z miejsc polecanych przez przewodniki wartym odwiedzenia jest w zasadzie tylko dawny fort holenderski, z ktorego owczesni kolonizatorzy sprawowali wladze nad wyspa. Z motorkiem mialem zreszta ciekawa historie. Otoz nie wiedzac gdzie przebilem opone. Odnalazwszy mechanika ruszylem spokojnie po czym defekt ponowil sie. Tym razem uderzylem do kobiety, ktora motorek mi wypozyczyla z wyjasnieniami, w efekcie dostalem nowszy model, nie muszac nic doplacac. Niestety, raz wtory okazalo sie, ze nowosc nie zawsze idzie w sukurs z jakoscia. Na nowym motorku jezdzi mi sie jakos gorzej.
Milym doznaniem bylo tez snorklowanie w nadbrzeznych wodach. Mimo jakos nie nadzwyczaj bogatego zycia podwodnego, swoistej ubogosci podwodnej fauny, uzylem go sobie. Woda byla cieplutka, przejrzysta, nic tylko moczyc, zmarzniete naszymi temperaturami, konczyny.
Dopiero wieczorem zasmakowalem malajskiej kuchni. Nasi goreng z przysmazanymi osmiorniczkami plus sok z liczi byly przepyszne. Dodajac do tego bajkowy zachod slonca. Oj chcialoby sie zawsze miec takie listopadowe wieczory :)
Az zal, ze jutrzejszym popoludniem musze opuscic wyspe...