Dojezdzajac do Savannakhet, bylem ciekaw wrazen, jakie wywrze na mnie to miasto. Okazalo sie, ze zostalem dwa dni. Nie dlatego, zeby bylo jakos porywajaco piekne. Chcialem glownie przystopowac, poprobowac tego laotanskiego, ichniejszego wolnego stylu zycia. Samo miasto nie zachwyca, choc wydaje sie diametralnie przyjazniejszym niz poprzednio widziane Tha Khek. Generalnie dominuje typowo azjatycki chaos na ulicach, kazdy w swoja droge, kazdy wedlug wlasnych regul. Kierujac motorkiem trzeba miec oczy dookola glowy. Calkiem urokliwie prezentuje sie stara kolonialna czesc miasta tzw. historical downtown. Wyobrazam sobie, ze tamtejsze szerokie bulwary, urokliwe kamieniczki, musialy wygladac nadzwyczaj pieknie w okresie francuskiej kolonizacji Indochin. Francuzi stworzyli tu miasteczko na wzor europejski i chyba w zasadzie wylacznie za to moga im laotanczycy dziekowac. Ciekawym sladem czasow kolonialnych jest calkiem ladnawy kosciolek Sw. Teresy, centralnie umiejscowiony na tutejszym ryneczku. Oczywiscie w okresie francuskiej bytnosci w tym miejscu, miasto, zwlaszcza starowka, musialo kwitnac. Obecnie panuje wszechobecne zaniedbanie, az przykro sie robi widzac piekne architektonicznie kamieniczki w stanie totalnego upodlenia. Oj, francuscy wizjonerzy i urbanisci az sie w grobie przewracaja. Ciekawym z kolej miejscem, typowo juz laotanskim, jest najwiekszy i najstarszy kompleks swiatynny w poludniowym Laosie Wat Sayaphoum. Podgladalem tutaj mnichow poddajacych sie medytacji. Nawet mnie nie zauwazyli :).
Miasto okreslane bywa tez miastem dinozaurow, a to z racji tego, ze w jego okolicach odkopano szczatki kilku z nich. Savannakhet zwyklo sie ta okolicznoscia chlubic, totez dinozaury wielokrotnie wplata sie w motyw wiodacy miasta. A to upieksza sie nimi ronda, a to rozwiesza w sklepach z pamiatkami. Jest nawet muzeum poswiecone dinozaurom :). Odwiedzilem tez okolice miasta. Przejezdzalem wokol calkiem wielkiego jeziora Bungva, wokol ktorego postawiono kilka lokalnych kramikow i barow, calkiem popularnych wsrod miejscowych. Droga wokol jeziora wiedzie ku stupie That Ing Hang, ktora odwiedzilem przed wjazdem do Savannakhet. Ta XVI w. stupa odwoluje sie do motywow architektury hinduskiej, mimo ze powszechnie jest miejscem odwiedzin buddystow.
Martwi mnie troche stan mojego motorka. Zrobilem mu dzisiaj dobrze, wymieniajac olej i dokonujac kontroli jego stanu. Zaczal dziwnie zechotac, choc po przejechaniu tylu kilometrow, a zwlaszcza w takich warunkach mu sie nie dziwie. Oby byla to tylko chwilowa grypa :)
Pozdrawiam wszystkich :)