Swieta spedzam w Phnom Phen, gdzie dotarlem z Kratie poznym popoludniem dokladnie w Wigilie. Wieczorem wybralismy sie ze znajoma Litwinka do restauracji i na piwko. I choinki tutaj, sztuczne wprawdzie, zainstalowano dla turystow, a kelnerzy smigaja w strojach Mikolajow. Atmosfera nie ta sama co w kraju, ale przynajmniej cieplo i przyjemnie.
Dzien Bozonarodzeniowy spedzamy na wizytacji kambodzanskiej stolicy. Wydaje sie zdecydowanie ladniejsza niz jej laotanski odpowiednik. Miasto o 4 twarzach, bo tak zwyklo sie go okreslac z racji polozenia u zbiegu 3 rzek, przerasta Vientiane nie tylko rozmiarami. Rowniez i atrakcji tu zdecydowanie wiecej, co wazniejsze wszystkie polozone sa w niedalekiej odleglosci, co pozwala na ich zobaczenie w trakcie jednodniowego spaceru.
Dzisiejszy dzien poswiecilismy na poznawanie Phnom Phen od jego kulturalnej strony. Na poczatku odwiedzilismy jego glowne atrakcje, ale po kolei :)
Na pierwszy rzut padlo wzgorze, jedyne wieksze w tutejszej stolicy, ze swiatynia Wat Phnom. Mozna zobaczyc tutaj slynnego slonia Sambo. Wieziony przez rezim Czerwonych Kmerow, stanowi tutaj atrakcje turystyczna. Kolejnym miejscem wartym odwiedzin bylo Muzeum Narodowe. Tutejsze eksponaty przypominaja o bogatej spusciznie kulturowej Kambodzy. Samo czerwonawe, charakterystyczne, oblicze muzeum wprawia w zachwyt, a co dopiero widok na jego wnetrza i zasoby. Kolejnym miejscem, ktore koniecznie nalezy odwiedzic jest kompleks Palacu Krolewskiego i Srebrnej Pagody. Wprawdzie nie wszystkie miejsca zostaly tu udostepnione, glownie dlatego, ze czesc kompleksu nadal zamieszkiwana jest przez rodzine krolewska, niemniej mnogosc obiektow przeznaczonych dla turystycznej wizytacji i tak przyprawia o zawrot glowy. Nasz rekonesans zakonczylismy rzutem oka na Pomnik Niepodleglosci i kulinarne degustacje na Bazarze Centralnym. Zwlaszcza tutejsza kuchnia szokuje. Mozna tu sprobowac grilowane tarantule, kacze embriony, inne robactwa, wreszcie caly zasob owocow morza. Mnogosc potraw, a zwlaszcza ich postac potrafia wstrzasnac wyobrazeniami.
Wracajac przezylem zatrwazajaca historie. Otoz na jezdni lezal bialy Europejczyk. Auta mijaly go szerokim lukiem, nikt nie spieszyl z pomoca. Wzialem go na rece, na szczescie nie byl ciezki, i znioslem na chodnik. Wygladal mi na jakiegos cpuna, choc nie mi tu wyrokowac. Okazalo se, ze ma straszne bole brzucha. Znalazlem wladajaca angielskim dziewczyne i poprosilem o telefon na pogotowie. Karetce troche zajelo dotarcie na miejsce. W miedzyczasie miejscowi jedynie zwykli sie przygladac. Niestety stan ludzkiej biernosci mnie porazil. Zastanawiam sie, co by bylo, gdybym nie zainterweniowal ? Szkoda myslec.... Az strach sie znalezc w podobnej sytuacji....
Pierwszy dzien w Phnom Pehn za mna. wrazenia mieszane. Samo miasto wydaje sie dosyc ciekawe. Poraza tutaj troche typowo azjatycki chaos. Brak tu regul w ruchu drogowym. Chyba kierowanie motocykla nie byloby tu zbyt prosta czynnoscia, skoro kazdy jezdzi wedlug wlasnych zasad, szczegolnie czesto jadac wprost pod prad. Widac tez tu, co przenika z Tajlandii, przemykajace parki mieszane, glownie ze znaczna roznica wieku po stronie bialego mezczyzny. Chyba warto zastanowic sie, czy aby nie przyjechac tu po kobiete, po osiagnieciu wieku emerytalnego. Niektore sa bardzo ladne :)))) Prostytucja tez zwykla sie tu szerzyc w najlepsze. Gdy przemierzam ulice samotnie, bywam nagabywany na kazdym kroku. Lepiej mi przechadzac sie w zenskim towarzystwie :) Z kolei nagabywanie ze strony tuktukowcow bywa mniej uciazliwe niz w Tajlandii. Tu raczej wystarcza zwykle dziekuje. Sama stolica wydaje sie droga.
Jutro kontynuuje zwiedzanie miasta. Tym razem skupiam sie na aspekcie historycznym ,glownie tej najnowszej historii. Smutnej, brutalnej, tragicznej. Tej, ktora odcisnela zdecydowanie krwawe pietno na Kambodzy. Ale o tym juz jutro.
Oczywiscie zalaczam Swiateczne zyczenia, przesylajac choc odrobine ciepelka z kambodzanskiego skwaru. Wesolych Swiat