Zal bylo opuszczac rajska Wyspe Krolicza, ale coz poradzic, gdy zew przygody wola. Nie przerzucilem sie daleko. Razem z moja litewska znajoma przetransportowalismy sie raptem o godzinke drogi wzdluz wybrzeza ku miasteczku Kampot.
Juz pierwszy rzut oka na jego kolonialne oblicze zachwycil. Stare kolonialne kamieniczki wprost zachwycaja. Miasto jest naprawde czarujace, zwlaszcza jego nadrzeczne otoczenie, otoczone urokliwymi bulwarami, starym francuskim mostem, czystoscia wod w miejscowej rzece. Swym polozeniem sprawia, ze wyczuwa sie tutaj nadmorska atmosfere miasta, mimo ze sensu stricte nad morzem nie jest polozone. Zastepuje je niezwykle pieknie polozona rzeka . Jej niebywala czystosc poraza, mozna swobodnie, zwlaszcza w jej gornym odcinku zakosztowac kapieli. Mozna tez odbyc zachwycaja podroz lodka okolicznego rybaka w promieniach zachodzacego slonca.
Niebywalym miejscem jest tetniaca zyciem ulica guesthousow. Obrany przez nas Blissful guesthouse jest jednym z najlepszych, w jakich do tej pory zamieszkiwalem. Polozony przy pieknym ogrodzie, zajmujacy wnetrza kolonialnej willi, wreszcie wyposazony w umozliwiajace blogi relaks hamaki, oj naprawde warto tu poprzebywac. Chyba najlepszym sposobem na zobaczenie miasta jest rower. Przejazdzka nadmorskimi bulwarami, kolonialnymi uliczkami dostarcza mozliwosci na poczynienie spostrzezen. Przyznam szczerze, ze te z Kampotu naleza do naprawde przyjemnych. Podobnie jak kampotanskie zachody slonca. Ilez sie ich w czasie mojej azjatyckiej wyprawy naogladalem, a mimo to ciagle potrafia wprawic w zachwyt. Umyslowi zlaknionemu bodzcow uczuciowych wprost nie sposob sie nie wzruszyc, bedac naocznym swiadkiem takich cudownych widokow. Slonce tonace w przestrzeni pomiedzy miejscowa rzeka, a gorami majestatycznie wyrastajacymi nad kampotanska rzeczywistosc, na tyle przyciaga uwage, ze ani sie spostrzeglem, a pelen niesamowitych wrazen zachod slonca dobiegl konca.