Dzisiaj, troche przesiakniety nostalgiczna smuta wywolana rozstaniem z Angkorem, ruszylem na swoja ostatnia petelke wokol tego cudownego miejsca. Nastroj dopisywal, tym bardziej, ze i slonce wreszcie wyjrzalo zza chmur, totez mozna bylo liczyc na zdecydowanie przyjemniejsze jakosciowo zdjecia kompleksu. Dzisiaj mialem w planie wreszcie zmierzyc sie z najwieksza chluba w kompleksie Angkoru, ze slynnym Angkor Watem. Wiele osob myslac o kompleksie posluguje sie okresleniem Angkor Wat. Jakze blednie, skoro to tylko czec calego zespolu swiatyn, mimo ze ta najslynniejsza. Takie pojmowanie stanowi jednoczesnie ujme, bodziec dla innych pieknych swiatyn kompleksu. I one probuja o sobie przypomniec, starajac sie wychylic nosa zza angkorwatowskiego oblicza. Ruszylem dzis na zmierzenie sie z legenda Angkor Watu. Mialem zamiar sprawdzic, jakimi to wyjatkowymi przymiotami szczyci sie to miejsce, ze zasluguje na specjalne wyroznienie sposrod mnostwa innych tutejszych swiatyn.
Nim ruszylem na odwiedziny Angkor Watu, dokonczylem zwiedzanie swiatyn z tzw. Wielkiej Petli,tych ktore ostaly sie przed moimi oczami. Zwiedzilem :
- Pre Rup - urocza trzypoziomowa piramidalna swiatynie - gore
- Wschodni Mebon - dosyc przecietna niska piramidke, choc z pieknymi figurami lwow i sloni
- Ta Som - dosyc zrujnowana, owladnieta dzungla swiatynie na wzor Ta Phrom
- Neak Pean - swiatynie na wodzie, do ktorej prowadzi urokliwy trakt
- Phnom Bakheng - swiatynie polozona na najwyzszym wzniesieniu okolicy, skad mozna wypatrzec m.in. sam Angkor Wat
Poznym popoludniem rozpoczalem zwiedzanie Angkor Watu. Kompleks poraza ogromem, architektura, zdobieniami, symbolika. Zwlaszcza cudownie wygladaja rzezbienia wykute w scianach poszczegolnych galerii. Przechadzka zacienionymi galeriami jest niebywale sympatyczna. Niespieszne tempo zwiedzania pozwala na zapoznanie sie z fragmentami sciennej mitologii. Chyba jedynym mankamentem swiatyni jest niebywaly natlok turystow, wyglada jakby wszyscy zwiedzajacy przyjechali wprost do Angkor Watu. Czesto wskutek tego trzeba stac w kolejkach. Burzy to w pewien sposob pozytywny wizerunek swiatyni. A szkoda. Czasem zal, ze nie mozna oddac sie tu spokojnemu kontemlowaniu miejsca i jego historii. O dziwo udawalo mi sie to w kilku innych ze swiatyn. Chyba taki urok kompleksu, chyba zwiedzanie Angkor Watu w odosobnieniu nie przystoi do takiego miejsca. Angkor Wat, preznie wydymajac muskuly, strzeliscie rzucajac w niebo swe kukrydziane wieze w dalszym ciagu probuje utrzymac status wiodacego klejnotu w koronie kompleksu Angkor. Czy slusznie, to juz pozostawiam do rozstrzygniecia bezposrednim wizytatorom tego miejsca.
Opuszczajac progi swiatynne dosyc pozna pora, ostatni raz patrze na Angkor Wat. Widze jego wieze odbijajace sie w wodnej toni, widze turystow opuszczajacych jego ogrody, wspominam trzy dni cudownego drazenia historii miejsca, rowerkowania, usmiechow miejscowych ludzi. Zal opuszczac Angkor, naprawde ...
Na koniec chcialem poruszyc problem niby to narzucajacych sie dzieci w okolicach Angkoru. Spotkalem sie z wieloma krzywdzacymi opiniami, jakoby narzucaly sie one, wybitnie nachalnie probujac wymusic na turyscie zakup jakiegos drobnego suveniru. Kategorycznie nie zgadzam sie z tymi twierdzeniami. Prosze pamietac, ze te dzieciaki, dzieki sprzedazy kilku pierdolek czesto zarabiaja na utrzymanie rodziny, na ksiazki do szkoly. Prosze docenic ich zaangazowanie. Z moich trzydniowych doswiadczen, moge stwierdzic, ze owe dzieciaczki sa niebywale sympatyczne. Wystarczy usmiechnac sie, milo z nimi porozmawiac. Naprawde odwzajemnia nasza otwartosc, czystym nieskazonym pozorownictwem usmiechem. Wielokrotnie sobie z nimi porozmawialem, pozartowalem, mam jak najbardziej pozytywne o nich zdanie. Podobnie zreszta jak o calym kambodzanskim spoleczenstwie. Majac w pamieci krzywdy, jakie Kmerowie wycierpieli w niedawnej historii, az sie dziwie, ze to az tak sympatyczny narod. Kilkukrotnie w sposob stosunkowo bezuczuciowy wypowiadalem sie o tym kraju, niemniej nigdy o tym narodzie. Gdy sie tak zastanawiam, wydaje mi sie, ze wlasnie ludzie, ich otwartosc sa najwieksza wartoscia tego kraju. Ba, wydaja mi sie najsympatyczniejszymi ludzmi, jakich do tej pory spotkalem. A zwiedzajac Laos, wydawalo mi sie niemozliwe, bym spotkal sympatyczniejszych ludzi niz laotanczycy. W rzeczy samej tak jest. O Kmerach moge mowic wylacznie dobrze. Kontakty z nimi naleza do czystej przyjemnosci.
P.S. Jutro szykuje sie kolejny cudowny dzien. Ale o tym juz jutro :)